niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 4

-No co ja mam na siebie włożyć? –Lola grzebie w walizce rozrzucając ciuchy po kątach. Siedzę na łóżku i opieram łokcie na kolanach. Nie mogę przestać myśleć o Harrym. Czy to coś znaczyło? Jest z Taylor ale może skoro jej nie kocha... no tak on w ogóle nigdy nie kocha. Po prostu muszę to wiedzieć, że on nigdy nie będzie z nikim na poważnie. A jednak należy do Swift...
-Halo, Pani Zamyślona –macha mi przed oczami brunetka. Ma na sobie krzykliwie zieloną sukienkę z bawełny a na nogach czarne szpilki. –Ładnie? Mogę tak iść? –kręcę przecząco głową i krzywię się.
-Wyglądasz paskudnie! Kiedy to kupiłaś? –dotykam materiału sukienki i marszczę czoło.
-Och Boże! Nie to nie –wymachuje rękami, próbując zdjąć z siebie to paskudztwo. –A ty mądralo, w czym idziesz? –rzuca sukienkę w jeden z kątów pokoju i ponownie węszy w walizce. Za chwilę poznamy kilku znajomych Harrego i Taylor i razem przeżyjemy domówkę powitalną. To nic wielkiego. Chyba... Wstaję i rozpinam walizkę. Pora opustoszyć te pięknie, poukładane w kosteczki, ubrania. Patrzę na nie spod przymrużonych powiek i delikatnie, aby nie zaburzyć ładu, wyciągam pastelowo różowy kombinezon. Wyjmuję torbę z butami i proszę Lolę, aby coś mi wybrała podczas gdy się przebieram. Stoję w samym staniku i majtkach i dochodzę do wniosku, że nie mogą wystawać mi ramiączka w kolorze czarnym skoro kostium jest różowy. Rozpinam biustonosz i kucam z powrotem przy walizce. Wyjmuję koronkową bardotkę w kolorze śnieżnej bieli. Zdejmuję obecny i układam go tak aby się nie pogniótł.
-Zoe już jest –wpada do pokoju jakiś chłopak. Zasłaniam szybko piersi i wytrzeszczam oczy. Wzrok mężczyzny zatrzymuje się na mnie. O fuck! To te oczy. To Styles. Gapi się na moje nagie piersi zasłaniane dłońmi. Kucam przodem do niego.
-Zajebiście, że Zoe już jest, a teraz wyjdź! –wskazuję ręką drzwi i czuję jak moje policzki płoną.
-T-tak –jąka się i trzęsie głową. Zerka na Lolę i wychodzi. O Kurwa. Siadam na podłodze i zasłaniam twarz dłońmi.
-Ale się na ciebie gapił –unosi brwi i z niedowierzaniem kręci głową.
-Zamknij się, Lola –zakładam prędko stanik w obawie, że znowu tu wpadnie.
-Z resztą, każdy by się gapił –chichocze i bierze komórkę w dłoń. Chyba zauważa moje nagłe zasmucenie. –Hej, chyba nie myślisz, że kiedykolwiek mogłabyś mu się... podobać.
-Nie, coś ty –wsuwam przez nogi kombinezon składający się z szortów i góry na cienkich ramiączkach.
-No to dobrze, bo wiesz, on nie jest dobrym materiałem na zauroczenie. Uwierz mi na słowo, znam go trochę dłużej niż ty –bębni paznokciami w tył telefonu.
-Dlaczego, tylko ja nie wiem kim jest Harry? –zapinam zamek od stanika i staję przed lustrem udając, że nie obchodzi mnie ta rozmowa.
-Ja też nie wiem. Niall i Taylor wiedzą o nim wszystko ale nie ja. On nie dzieli się informacjami. Ta dwójka jest jedynymi ludźmi na świecie, która zna przyczynę jego humorów, buntu i stwierdzenia „Harry nigdy nie kocha”. Wiem po prostu, że miał ciężko w życiu –wzrusza ramionami i odcina się od świata szperając coś w komórce. Staję nieruchomo przed lustrem i patrzę się sobie w oczy. Tak bardzo chciałabym móc się do niego zbliżyć... ciekawe czy kiedyś spotka mnie taki przywilej. Nie mogę mieć nadziei. Muszę o nim zapomnieć do puki nie jest za późno. Wkładam kombinezon i szukam wzrokiem torby z butami. Lola żadnych nie wybrała, więc biorę pierwsze z brzegu. Są to czarne szpilki. Szperając w kosmetyczce wyjmuję tusz do rzęs i puder. Na dzisiaj wystarczy. Nie czekając na Lolę, wychodzę z pokoju. Gra muzyka. Hip-hop. Albo rap. Nigdy nie odróżniam. Jest tu parno i duszno. Przechodzę przez hol i wchodząc do salonu męska sylwetka tarasuje mi drogę. Po zapachu poznaję, że to Harry. Zadzieram głowę do góry i natrafiam na jego wzrok. Uśmiecha się zawadiacko. Serce mi się topi, nogi miękną. Odwzajemniam uśmiech i nie mogę oderwać od niego wzroku. Czy zaraz mnie pocałuje? Co myśli? 
-Przesuniesz się, księżniczko? –pyta przepychając mnie na bok. O nie, myślałam, że to flirt, a ja znowu się ośmieszyłam. Zażenowana wchodzę do salonu. Myślę przez chwile o tym co się wydarzyło ale ilość ludzi i chaos jaki tu panuje odwraca moją uwagę. Wow, jest sporo ludzi. Są wszędzie. Siedzą na kanapie, przy wyspie kuchennej, na podłodze, stole a nawet parapecie. Balkon jest otwarty, dzięki czemu jest jakaś wentylacja. Odnajduje wzrokiem Nialla, bo nie mam z kim rozmawiać i czuję się nieswojo. Blondynek jest już zajęty. Rudowłosa kobieta przesuwa dłonią po jego karku, a czarnowłosa nalewa szampana. Nie wiem co ze sobą zrobić. Zagadać do obcych ludzi? Czekać na Harrego? Co?! Co mi przyszło do głowy? Na stoliku i blacie kuchennym stoją piwa, wino i dwa szampany. O kurczę. Zauważam, że do salonu wkracza Harry, zawadiackim krokiem podchodzi do blatu.
-Dobra ludzie, jesteśmy już w komplecie! –krzyczy Harry. Bierze szampan i zaczyna powoli odkręcać żyłkę trzymającą kapsel. –To jest Hailee –wskazuje na mnie i uśmiecha się promiennie. –Niall i Lola –wskazuje na nich ruchem głowy. –Za udane wakacje! –krzyczy w tym samym momencie, gdy korek od szampana wybucha w powietrze. Uderza z hukiem w ścianę, a piana zaczyna się sączyć z butelki. Brunet podstawia sobie kieliszek i nalewa do pełna. Teraz wszyscy stoją w kolejce po szampan. Teraz jak na to patrzę wcale nie jest ich tak dużo. Może z pięć nowych twarzy. Myślę czy stanąć w kolejce. Nie mogę. Nie. Patrzę jak zgrabnie nalewa szampan do kieliszków. Sobie nalał pełny innym zaledwie ¼. Przenoszę wzrok na jego twarz. Uśmiecha się i mówi coś do każdego z osobna. Ma radosny błysk w oku. Dziewczyny całują go w policzek, a on radośnie chichocze. Podnosi wzrok i nasze spojrzenia się krzyżują. Cholera, wie że się gapiłam. Szybko spuszcza wzrok wracając do zabawiania towarzystwa. Wydaje się taki zabawny i miły. Kiedy nalewa ciecz do ostanie szklaneczki patrzy na mnie i na moje dłonie. Nie trzymam szampana. Śmieje się pod nosem i wyrzuca pustą butelkę do śmietnika. Postanawiam podejść do niego i zamienić parę słów.
-A ja dostanę szampana? –unoszę brwi zaskoczona tym co mówię. Opieram się o blat, on robi to samo.
-Po co? –wzrusza ramionami i patrzy przed siebie.
-Bo chcę się upić. Być niegrzeczną dziewczynką, być jak ty –szturcham go w ramię i patrzę na jego profil. Zaciska powieki i przygryza wargę. Znowu powiedziałam coś nie tak.
-Nie jestem taki z wyboru –zaciska zęby i wciąż na mnie nie patrzy. –A ty chcesz być taka z wyboru. Lepiej nie pij.
Jego słowa mnie poruszają. Troskliwy Harry? Nie no, to już przesada. Martwi się o mnie? Śmiał się, że jestem abstynentką, a teraz kiedy chcę zerwać z tytułem on mi nie pozwala?
-Skąd wiesz, że ja nie jestem z wyboru? Hej, popatrz na mnie –odszukuję jego dłoń i kciukiem chwytam jego palec wskazujący.
-Po prostu to wiem. Znam się na ludziach, mam doświadczenia, że tak powiem –opuszcza głowę i patrzy na nasze splecione dwa palce, podnosi wzrok i patrzy mi przez chwilę w oczy. –Jesteś taka niewinna Hailee... nie próbuj mnie poznać, tym bardziej nie próbuj być taka jak ja. To nie jest dobra droga życia, uwierz mi –uśmiecha się smutno i wyswobadza z mojej dłoni. Czuję jakbym usłyszała jedną z odpowiedzi na moje pytanie. Jest zraniony. Tak mocno, że nie umie być normalny. Co mu się przytrafiło i dlaczego nie kocha? I czemu był miły skoro nie rozmawia o sprawach prywatnych?
-Rozumiem, że życie dało ci w kość –kiwam głową. Nie chcę drążyć tematu i tak sporo mi powiedział jak na siebie. Wiedziałam to od początku ale nie miałam dowodów. Przez ten rąbek tajemnicy stał się jeszcze bardziej pociągający. Chcę znać powody dla których taki jest i skoro nie kocha to kim jest Taylor? Chce znać jego uczucia, jest taki zagadkowy.
-Nie rozmawiajmy już o moim życiu –odwraca do mnie głowę i uśmiecha się delikatnie. –Paliłaś kiedyś papierosy? –unosi jedną brew. Kiwam przecząco głową, a on wyjmuje z kieszeni spodni paczkę Malboro Gold. -Chodź na balkon. Odrywa się od blatu i idzie na balkon. Mijamy ludzi.  Harry po drodze uśmiecha się do każdego. Kiedy stawiam stopę na ciepłym balkonowym betonie i czuję przyjemny letni wiatr rozpływam się. Zamykam oczy i opieram o barierkę. Jest noc. Gwiazdy mrugają jakby do mnie. Żółte światła rzucają na nasze twarze poświatę, dzięki której jesteśmy w stanie cokolwiek zobaczyć. Jest naprawdę ciemno. Słychać stąd basy muzyki grającej wewnątrz. Harry opiera się o barierkę i przysuwa stanowczo za blisko. Jego łokieć dotyka mój. Otwiera paczkę Gold’ów i wyciąga jednego. Wkłada do ust i przekazuje mi pakunek.
-Y... ja chyba nie mogę –kręcę głową oddając mu pudełko.
-Hej, jesteś ze mną, nic ci nie grozi –na dźwięk tych słów wypowiedzianych łagodnym głosem jestem w stanie się pokroić. Zrobię dla niego wszystko. Jestem przy nim bezpieczna. Chcę go chociaż trochę poznać, a papieros wydaje się być małym kroczkiem do przodu. Wzdycham i biorę tytoń. Harry włącza zapalniczkę, a ogień rzuca na jego twarz ciepłe światło. Jest skupiony na papierosie. Zasłania go dłonią i finalnie zaciąga się. Wypuszcza dym i mówi abym zrobiła to samo. Przejmuję zapalniczkę i przykładam ją do końcówki. Nie umiem, nie zapala mi się. Harry śmieje się i otacza mój tytoń dłonią po czym umiejętnie go podpala.
-Proszę bardzo –uśmiecha się po czym chowa zapalniczkę do kieszeni. Patrzę na nowo poznaną używkę nie wiedząc co powinnam zrobić. Obserwuję jak Styles przykłada go do ust i jakby zasysa się przez co idealnie widać jego kości policzkowe. Odchyla głowę do tyłu i wypuszcza kłębek dymu. Obraca głowę i patrzy na mnie –Nie wiesz co robić? –śmieje się i łapie mnie za dłoń, w której trzymam papierosa. Przysuwa moją dłoń do ust i mówi abym wzięła końcówkę do ust. Każe pociągnąć. Robię to. Zrobię co powie. Podlegam mu. Cieszę się każdą sekundą z nim, jest taki miły i kochany. Dym wypełnia moje drogi oddechowe i zaczynam się krztusić. Zasłaniam dłonią usta i kaszlę sucho. Harry śmieje się dokańczając swojego papierosa
-Mówił ci ktoś kiedyś jak bardzo urocza jesteś? –unosi lewą brew i patrzy mi w oczy. Kiedy udaje mi się dojść do siebie po ataku kaszlu kamienieję. Moje ciało napina się pod wpływem jego głosu.
-Krztuszenie się dymem tytoniowym jest dla ciebie synonimem bycia uroczym? –żartuję ponownie przykładając go do ust. Zamykam oczy delektując się tytoniem wypełniającym moje płuca. Tym razem, nie duszę się tylko zgrabnie wypuszczam dym z ust. Leci prosto w twarz Styles’a.
-Nie koniecznie –kręci głową i spuszcza wzrok.
-No więc, co jest?–zmuszam go do wypowiedzenia słów, które dadzą mi nadzieje, że mu się podobam, że lola i Niall się mylili, że on może kochać...
-Po prostu... jesteś słodka –wzrusza ramionami. –Zaczekaj tu na mnie, mała.
„Mała” ? Co to znaczyło? 
Po kilku minutach wraca na balkon, trzyma w dłoni szklankę wypełnioną po brzegi winem. Dużo...
-O wypaliłaś już całego? –zauważa biorąc kilka łyków. Nie proponuje mi. Nie chce abym piła.
-Jestem taka urocza jak Taylor? –wypalam szybko gryząc się w język. Harry nieruchomieje i szybko na mnie patrzy.
-Taylor nie jest urocza –przystawia szklankę do ust i bierze kilka dużych łyków. Szklanka jest prawie pusta. Nie wiem co to znaczyło... że jestem lepsza? Gorsza? A może po prostu inna.
-Jak długo jesteście razem? –kontynuuję. Patrzymy się sobie w oczy.
-Prawie rok –rzuca krótko.
-Musisz ją kochać... –uśmiecham się.
-Chcesz jeszcze jednego papierosa? –urywa grzebiąc w kieszeni spodenek. Wyjmuje jednego i zapala.
-Okej, nie musimy o tobie rozmawiać –zaciskam usta w wąską kreskę i odmawiam papierosa.
-Nie możemy o mnie rozmawiać, Hailee –chowa paczkę i opiera się łokciami o balkon.
-Wiem, że jesteś skomplikowany ale kiedyś cię rozgryzę.
-Nigdy mnie nie rozgryziesz. Nie próbuj –warczy i widzę jak bieleją mu knykcie podczas gdy zaciska je na barierce. Zmieniam szybko temat na lody. Pytam o ulubiony smak lodów Harrego. Śmieje się i odpowiada, że śmietankowy. Pyta o mój. Zastanawiam się i mówię, że chyba Snickers.
-Snickers jest niezły –kwituje i przysuwa się do mnie bliżej. Łapie kciukiem mój palec wskazujący. Patrzy na dłonie i uśmiecha się leniwie. –Masz wyjątkowo ładne dłonie –mówi.
Patrzę na moje palce. Mam naturalne bardzo długie paznokcie pomalowane na kremowo. Na palcu serdecznym noszę wielki złoty pierścionek wyglądający jak pięć takich samym obręczy.
-Dziękuję –szepczę nieco zbita z tropu. Unoszę wzrok i przyglądam się jego twarzy. –Uśmiechnij się –proszę. Harry chichocze, a w jego policzku pokazuje się dołeczek. Automatycznie szczerzę się. –A ty piękny uśmiech –przygryzam wargę zaskoczona przebiegiem sytuacji. Jego druga dłoń niespodziewanie zahacza o szlufkę mojego kombinezonu. Nieśmiało kładzie ją na biodrze i robi krok w moją stronę. Rany. Jesteśmy tak blisko, że zaraz zetkniemy się nosami.
-Powiedz coś –szepcze mi do ucha.
-Masz podniecający głos –rzucam szybko, a mój głos brzmi znacznie seksowniej niż przypuszczałam. Harry jęczy cicho.
-Nie takie ostre, błagam. Mam dziewczynę –mówi, a jego dłoń zsuwa się z mojego biodra. Zaciska powieki i oblizuje usta.
-Wiem, że jej nie kochasz. Bo nie umiesz –mówię łagodnie głaszcząc jego policzek.
-To moja zasada numer 1. Nie kocham. Ale szanuję Taylor i nie mógłbym żyć bez niej. Nie interesują mnie dziewczyny, Hailee. Interesuje mnie tylko Tay. Moja dłoń gładzi jego policzek, spojrzenie jest skrzyżowane. Uśmiechamy się leniwie, a jego dłoń spoczywa na moim biodrze. Druga natomiast jest rozciągnięta na barierce i jakby sprawia, że mój bok dotyka jego ręki, nie zimnej poręczy. Jesteśmy tak blisko, mam wrażenie, że jego twarz się przybliża...
-Co wy robicie?! –krzyczy Taylor wpadając na balkon. Odsuwam się od niego jak poparzona. On nie! Co ja narobiłam. Hailee Jones nabroiłaś...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam dwóch nowych i pierwszych obserwatorów, nawet nie jesteście świadomi jak bardzo się cieszę! Dzięki wam chce mi się pisać, jesteście moją motywacją! 


piątek, 29 lipca 2016

Kochani, jutro wyjeżdżam na tydzień na kurs angielskiego, więc nie dodam nic nowego. Kolejny rozdział jest w prawdzie gotowy ale zauważyłam, że ostatni ma bardzo mało wyświetleń, więc jeszcze zaczekam. Do zobaczenia za tydzień! :D

czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział 3

Idziemy szeroką promenadą na plażę. Pod luźnym t-shirtem mam kostium kąpielowy, a na stopach japonki, które śmiesznie uderzają w dolną część mojej stopy. Harry idzie obok mnie i nie bierze udziału w rozmowie. Postanawiam opuścić konwersację reszty i zagadnąć Harrego. Może czuje się skrępowany, dlatego milczy.
-Często chodzisz na plażę? –podnoszę wzrok i mrużę oczy od rażącego mnie słońca. Muszę naprawdę wysoko zadrzeć głowę, aby go zobaczyć. Zerka na mnie kątem oka i marszczy brwi.
-Serio cię to obchodzi? –prycha, wkładając ręce do kieszeni szortów.
-Tak –uśmiecham się ale spuszczam wzrok, bo słońce okazuje się być zbyt rażące.
-Szczerze, jestem tu pierwszy raz w życiu –wzrusza ramionami i śmieje się pod nosem. Wow, wygląda tak uroczo. W jego policzku pojawiło się wgłębienie, które śmiało mogę nazwać dołeczkiem. Patrzy w dół. Na mnie. W moje, kurwa oczy. W tym momencie mam gdzieś słońce i utrzymuję to zabójcze spojrzenie. Nie potrafię się od niego oderwać, to magnes. Ja jestem kawałkiem metalu. Podlegam mu. Wszystko co chce abym zrobiła, zrobię. Kontynuujemy spacer wzdłuż promenady rozmawiając o błahostkach. Kiedy nasze ręce ocierają się o siebie po raz pierwszy, kamienieję. Napinam wszystkie mięśnie i opuszczam wzrok na nasze ręce. O kurczę, są bardzo blisko. Gapię się na ręce, które także wydają się podlegać polu magnetycznemu Harrego Styles’a. Kiedy podnoszę w końcu głowę widzę, że też patrzył tam gdzie ja. Szybko odkręca głowę i chrząka nerwowo. Podoba mu się to? Zawstydził się, bo go przyłapałam? Rano na mnie nawrzeszczał, a teraz patrzy na mnie jakbym była watą cukrową.
-Co robimy dzisiaj wieczorem? –nie zdaję sobie sprawy z mojego dwuznacznego pytania i szczerzę się jak idiotka. 
-My? –unosi jedną brew i wybucha śmiechem jakby usłyszał od jakiejś małej dziewczynki, że go kocha.
-My wszyscy –poprawiam szybko, zaczynając się śmiać ale Harry nie odpowiada, zbywa moje pytanie kąpletnie ignorując moją obecność.
Alarm! Znowu zetknęliśmy się dłońmi. Widziałam jak zesztywniał. W końcu chowa dłonie do kieszeni szortów po raz drugi i znowu chrząka. Odsuwa się i przepycha między mnie, a Taylor po czym obejmuje dziewczynę w pasie. Czuję ukłucie zazdrości, nie wiem czemu. To jego dziewczyna, pewnie pieprzą się co noc. Harry ma zabawkę, a ona kogoś do kochania. Pewnie to jest ten misterny układ.
-Jesteśmy –odzywa się Taylor wskazując palcem na wąską ścieżkę prowadzącą do morza. Jest naprawdę ładnie. Słońce rzuca połysk na palmy i morze, sprawiając, że jego tafla razi. Im bliżej morza jesteśmy, tym głośniejsze stają się fale. Jest tłum ludzi. Tęcza parasoli, koców i innych plażowych akcesoriów układa się w niepasującą do siebie mozaikę. Podchodzimy do wolnego miejsca pomiędzy kocem jakiejś rodziny samotnej kobiety i zakochanej pary. Rozkładamy nasze dwa czerwone koce i siadamy. Naumyślnie zajmuję miejsce obok Harrego. On nawet pięknie siada. Ja niemal rzucam się na piasek i stękam, a on niczym dama schyla się i krzyżuje nogi siadając po turecku. Patrzę na niego spod przymrużonych oczu, nawet nie jestem świadoma, że to robię.
-Hailee, chodź bliżej – zza Harrego wychyla się bujna czupryna Loli. Kręcę niechętnie głową, i mówię aby to ona do mnie podeszła. Muszę bronić mojego miejsca. Lola robi Resting Bitch Face i z poirytowaniem wstaje, siadając naprzeciwko mnie. Zerka na Harrego i uśmiecha się sztucznie. On przygryza wargę i odwraca wzrok. Co to było?! W końcu siadamy w kółku i wyjmujemy jedzenie. Nawet nie wiedziałam, że je mamy. Taylor wyjmuje rogaliki, które podobno sama upiekła. Wewnątrz towarzyskiego kółka stoi koszyk z rogalami, obok leżą dwie duże butelki napojów i paczka chipsów.
-Harry podaj mi torbę –mówi Niall patrząc na stojącą obok kumpla torbę treningową. Mój sąsiad podaje Niallowi worek bez żadnego wysiłku, a wypchany jest po brzegi. Nie wiem jeszcze czym ale pewnie jest tam strój na siłownię. Kiedy blondyn rozpina czarną torbę, słyszę stukot obijających się o siebie butelek. Zaczyna wykładać szklane butelki z ciemno zielonego szkła. To piwo. O nie.
-No to, za pierwszy dzień wspólnych wakacji! –unosi butelkę Niall w między czasie otwierając ją otwieraczem. Kapsel pstryka i z butelki unosi się biała para. Podaje otwieracz sąsiadce, Loli. Kiedy wszyscy trzymają butelki oprócz mnie czuję się dziwnie.
-Nie pijesz? –odwraca się w moją stronę Harry. Unosi brwi i ma na twarzy kpiący uśmiech. Kiedy nie odpowiadam wybucha śmiechem i niedowierzająco kręci głową. –Ja pierdole, masz siedemnaście lat! Najwyższa pora grzeczna dziewczynko.
Jego słowa ranią mnie. Zaciskam zęby i patrzę w piasek. Chcę go ignorować ale nie potrafię. Patrząc jak za jednym razem opróżnia pół butelki coś ściaska mnie w gardle. Nie mogę nic powiedzieć. Czuję się upokorzona, nawet Lola nie stanęła w mojej obronie. A dobrze wiedzą, że nie był to żart, bo nikt się nie śmiał.
-Napij się –szepcze mi do ucha znajomy głos. Odwracam i widzę współczujący głos Loli. Kładzie dłoń na moim udzie i patrzy w oczy. –To najwyższy czas, zamierzasz całe wakacje patrzeć jak się upijamy i nie tknąć ani kropli?
Ma rację. Po to tu jestem. Czekają mnie imprezy i między innymi alkohol, którego zamierzałam się wyrzekać. Może warto wypić to piwo. Tylko jedno.
 Nie! Co ja robię, nie! Uśmiecham się do Loli i zdejmuję jej dłoń z uda.
-Wiesz, jakie jest moje zdanie –wlepiam wzrok w ostatnie piwo leżące na kocu i nic więcej nie mówię. Moja przyjaciółka też.
-Mogę wypić twoje piwo, Panno Grzeczna? –kiedy unoszę wzrok, Harry już na mnie patrzy. Jego figlarne oczy przyciągają mnie do tego stopnia, że przygryzam wargę i chrząkam. Zdaję sobie sprawę jak to wyglądało, ale kurwa, kiedy on jest tak blisko nie potrafię powstrzymać tego typu reakcji.  –Mogę? –powtarza nieco poważniej. Zastanawiam się nad decyzją, ale zakazanie mu i wypicie tego piwa jeszcze bardziej by mnie ośmieszyło. Wyglądałoby to tak, jakbym chciała zaimponować towarzystwu, co właściwie jest prawdą. Jednak nie. Nie chcę zaimponować towarzystwu, tylko Harremu. 
-Pij –rzucam posępnie i odwracam wzrok. Nie utrzymam jego spojrzenia ani sekundy dłużej. Czuję jak moje policzki parzą, pewnie jestem cała czerwona.
-Dzięki –szturcha mnie łokciem i kątem oka widzę, jak się uśmiecha. Nagle jest miły? Przed chwilą się ze mnie nabijał, a teraz zachowuje się jak dobry kumpel? Boże, ten człowiek ma dwadzieścia tysięcy różnych Harrych w jednym ciele. Jest po części nie do zniesienia, a po części pociągający. Chce się go poznać, posmakować. Wejść do jego stu jaźni-owego świata i zobaczyć jak to jest i przede wszystkim, dlaczego tak jest. Nie mogę o nim myśleć w ten sposób. Ma dziewczynę, której ponoć nie kocha, ale ona kocha go. Nie będę psuła tej dziwnej relacji. Aczkolwiek jest to dla mnie tak wielka zagadka, że ledwo się powstrzymuję od zadania lawiny pytań.
-Jeśli chodzi o wieczór –zaczyna brunet, siadając do mnie przodem. –Robimy w domu imprezę. Taką z alkoholem –porusza kilkakrotnie brwiami i śmieje się. Dopiero teraz zauważam, że ma smiley. Rodzaj kolczyka wbity w wędzidełko. Zamieram, po raz setny dzisiaj. Sam fakt, że nie zapomniał o moim pytaniu i siedzi tak blisko, że dotyka moich kolan przyprawiają mnie o skamienienie. Czuję się jak wryta w ziemię. Muszę szybko coś powiedzieć, inaczej uzna mnie za wariatkę. Dopóki uśmiecha się tym seksownym uśmiechem a pod górną wargą ulokowany jest kolczyk, nie wyduszę z siebie ani słowa.
-To fajnie – tylko tyle mówię i to na dodatek piskliwym głosem. Harry zamiast przewrócić oczami i odwrócić się, chichocze. Jak dziewczynka. Śmieje się uroczo i przeczesuje palcami włosy. Patrze na niego, czekam aż również na mnie spojrzy i nasze oczy się skrzyżują. Kontakt wzrokowy to jedna z najintymniejszych interakcji międzyludzkich. Uświadamiam sobie, że siedzimy w kole i wszyscy się na nas patrzą. Szczególnie Taylor. Naciskam kolanem udo Harrego, który podnosi wzrok i na sekundę nasze spojrzenia są jednością. Szkoda tylko, że ten wyczekiwany przeze mnie moment zobaczyli wszyscy nasi znajomi.
-O czym gadacie? –wtrąca Taylor ze wściekłą miną. Jej brwi są ściągnięte, a na czole pojawia się dziwna zmarszczka.
-O tym, jak bardzo jej nie lubię –rzuca mi wściekłe spojrzenie i obraca się do pierwotnej pozycji. Sięga po rogalik i wkłada go do ust. Jest zarumieniony. Wszyscy uwierzyli w jego tanie kłamstwo. Oprócz Taylor. Siedzi niewzruszona z tą twarzą suki i piorunuje nas wzrokiem. Boże, my tylko gadaliśmy. Co z tego, że obydwoje się rumieniliśmy i stykaliśmy kolanami. No i siedzieliśmy do siebie przodem. No i może, nie zauważyliśmy, że wszyscy się na nas patrzą. No dobra, kurwa. Taylor wygrywa.
-Zdejmijmy ubrania, ludzie! –krzyczy Niall, rozluźniając napięcie, które jednak nie przestaje udzielać się Taylor. Czuję się skrępowana ale chwytam od dołu koszulkę i zdejmuję ją przez głowę.  Układam w kostkę i kładę przed sobą.
-Tylko nie pognieć –śmieje się i kręci głową Harry. Znowu ze mnie kpi! Co on sobie myśli. Chcę mu powiedzieć co o tym myślę ale w ostatniej chwili milknę. Harry wstaje i zdejmuje spodenki rzucając je na piasek. Zaraz po tym wyswobadza się z ciasnego t-shirtu. I tak oto stoi nade mną Harry Styles w samych spodenkach kąpielowych w kolorze neonowej żółci. Widziałam już wcześniej jego brzuch ale teraz, kiedy stoi w wielkim słońcu, a jego skóra nabrała połysku, dzięki olejkom przeciwsłonecznych wygląda jeszcze lepiej. Nie wiedziałam, że to możliwe. Jego tyłek jest tak samo dobrze zbudowany jak klata, nogi i, o kurwa, jego ramiona. Mam przed oczami wizję jak uprawiamy seks i jego mięśnie pośladków napinają się w momencie, gdy we mnie wchodzi.
-Coś nie tak? –pyta Harry przekręcając na bok głowę i wyrywając mnie z brudnych myśli.
-Y... n-nie –jąkam się, zażenowana, że przyłapał mnie na gapieniu się na jego ciało. Patrzyłam na wszystko oprócz twarzy,więc nie zauważyłam, że mnie widzi. Cholera, ale wtopa. Styles śmieje się i przeczesując włosy. Łapie Taylor za dłoń i prowadzi do morza. Rozpinam szybko spodenki i rzucam spontanicznie na piach po czym doganiam towarzystwo.
-Ale zimne! –piszczy Taylor chichocząc. Przewracam oczami na widok jej pustej reakcji. Zachowuje się jak bezmózga Barbie. Moment, przecież ją uwielbiam! Czemu myślę o niej takie złe rzeczy. Jest świetną koleżanką. Boże, czy ja jestem zazdrosna, czy ona zaczęła być suką? Niestety to pierwsze. Szukam wzrokiem Loli ale ona już siedzi w morzu i śmieje się sama do siebie. Niall jest na etapie moczenia stóp. Ma czarne bokserki i jest równie dobrze zbudowany jak Harry. Styles obejmuje Taylor w pasie. Blondynka spięła włosy w koński ogon, który fruwa swobodnie na wietrze. Patrzę na dłoń Harrego spoczywającą na biodrze dziewczyny. Zaciskam szczęki i wzdycham ciężko, gdy zaczynam wyobrażać sobie, że ta ręka leży na moim cholernym biodrze. Nie! Kurwa, Hailee, ogarnij się! On jest zajęty, nie zwraca na ciebie uwagi. Harry robi krok w przód zostawiając swoją kochankę obok mnie. Moją uwagę przykuwa wielki zwierz zajmujący całą powierzchnię jego lewej łopatki. To tatuaż przedstawiający smoka ziejącego ogniem, jest zaplątany w jakąś sieć. Czy ten wyraz buntu ma jakieś przesłanie? Może to metafora osobowości jego właściciela. Może Harry czuje się jak ten uwięziony w sidłach smok? Kolejne z miliona pytań które tak bardzo chciałabym mu zadać, ale nie mogę. Nie mogę go pragnąć, kochać... poznać. Kręcę głową i znowu zostaję przyłapana. Taylor patrzy na mnie spod przymrużonych powiek. Przez ostatnią minutę patrzyłam na łopatkę jej faceta. Najwyraźniej to widziała. Pocieram dłonią kark i uśmiecham się nerwowo.
-Tylko my nie weszłyśmy jeszcze do wody, najwyższy czas –unoszę brwi i gestem dłoni każę jej wejść. Przewraca oczami i na moment się uśmiecha. To jeden z tych uśmiechów przeciekających nienawiścią do rywalki. O ile nazywa mnie rywalką. Nie mam szans u Harrego, szczególnie z taką konkurencją. Pewnie Tay jest jedyną dziewczyną która go poznała, wie jaki jest, zna przekaz smoka na łopatce i żyje w jego pogmatwanej rzeczywistości, tymczasem ja jestem tą głupiutką nic nie rozumiejącą dziewczynką, która podrywa jej faceta. Muszę się ogarnąć, jak najszybciej. Wchodzę coraz głębiej do morza napinając każdy mięsień mojego ciała. Woda jest bardzo zimna, co mnie dziwi, bo na zewnątrz jest upalnie Taylor trzęsie się jak galaretka. Opuszczam wzrok na jej piersi. Są wyjątkowo pokaźnych rozmiarów, a uwięzione w niebieskim staniku push-up wydają się jeszcze większe. Przenoszę wzrok na moje, średnich rozmiarów, cytrynki i ponownie na jej melony. stojąc obok niej czuję się jak brzydkie kaczątko. Jesteśmy już zanurzone po pas. Lekkie fale muskają moje coraz wyższe partie ciała. Mam gęsią skórkę. Kątem oka dostrzegam jej płaski wyrzeźbiony brzuch, a w pępku błyszczący kawałek metalu. To kolczyk. Wow, seksowny. Opuszczam głowę i patrzę jak fala podmywa moje piersi. Szukam wzrokiem Harrego, ciekawa jestem co robi. Widzę. Wystaje tylko jego głowa, jesteśmy bardzo blisko niego. Jego oczy skierowane są na mnie. Ma poważną minę i uchylone usta. Nie patrzy, jednak na moją twarz, spojrzenie tkwi o wiele niżej. Czuję się zawstydzona, więc natychmiast zanurzam się pod wodą na kilka sekund. Zimna woda uderza w moją twarz, kiedy się wyłaniam pieką mnie oczy. Przecieram je palcami i wycieram dolną powiekę, na wypadek gdyby rozmazał się mój tusz do rzęs. Znowu on. Jakim cudem jestem już tak blisko tej idealnej buźki. Patrzymy na siebie przez chwilę z kamiennymi twarzami.
-Widziałam z jakim wzrokiem na mnie patrzyłeś, gdy wchodziłam do wody –zawiesza mu się na szyi Taylor. Oblizuje wargi i wpija się w jego wystający obojczyk. Harry zamyka oczy z podniecenia. Odwracam się i podpływam do Loli. Nie będę gapiła się na nich. Jakbym pierwszy raz widziała akt seksualny. 
-Masz nowy kostium? –zauważa Lola, kiedy podchodzę do nich na płytszą wodę. tafla morska sięga mi nad pępek. Kiwam głową i prostuję się. Mój łososiowy stanik z push-up'em prezentuje się nieźle, wiem o tym.
-Długo będą się tak mizdrzyć –wskazuje głową Harrego. Zamieram, gdy widzę jak namiętne są ich pocałunki. Są jakieś dwadzieścia metrów głębiej od nas. Moment. To nie  tylko pocałunki. Taylor jest zarumieniona, i powoli podskakuje do góry. Słyszę głośny jęk po chwili obydwoje chichoczą. Jej głowa odchyla się do tyłu, a usta pozostają otwarte. Harry patrzy na nią pół otwartymi oczami i widzę jak jego ramię się napina, a ręka rytmicznie rusza. O mój Boże! On jej robi palcówkę! Taylor łapie go za włosy i finalnie krzyczy. Chłopak zatyka jej usta pocałunkiem. Odwracam głowę, żałując, że w ogóle tam popatrzyłam. Moje pytanie o ich mizdrzeniu było bardzo nie na miejscu. jedna z brwi Loli jest uniesiona.
-Co cię to interesuje, kochana? –marszczy nos i patrzy tak jakby chciała mnie rozgryźć.
-Po prostu... chciałabym... poznać ich, a cały czas są sobą zajęci –wzruszam ramionami i odwracam głowę.
-Podoba ci się Harry? –pyta podejrzliwie. Wybucham śmiechem i stukam się w głowę.
-Chyba oszalałaś!
Brunetka trzęsie głową i zaczyna płynąć do brzegu. Podążam za nią. Wychodzimy z morza i biegniemy do koca. Gorący piasek parzy mnie w stopy, więc gdy tylko na moim horyzoncie pojawia się koc, niemal rzucam się na niego. Lola śmieje się widząc moje zachowanie. Kładę się na miękkim kocyku brzuchem do góry i opalam się. Zamykam oczy i słucham szumu morza. Fale rytmicznie uderzają w piasek z charakterystycznym hukiem. Lola leży na brzuchu i przegląda coś w swoim telefonie. Typowo. Nie wiem gdzie poszedł Niall ale zakładam, że wciąż pływa. Codziennie w Kalifornii trenuje pływanie, bierze udział w zawodach etc. To jego pasja. Po kilku minutowym wylegiwaniu się na słońcu słyszę narastające śmiechy. Uchylam jedno oko i widzę dwie rozmazane sylwetki idące w moja stronę. Blond czupryna i ciemne włosy od razu mówią mi kto to. Harry siada na kocu obok moich stóp, a Taylor oznajmia, że idzie po lody.
-Posuniesz się? –mówi chłopak do Loli. Brunetka robi mu miejsce i Styles kładzie się miedzy nami na plecach. Jego ręka dotyka mojej ręki, biodra tak samo. Wstrzymuję oddech nie wiedząc co robić. Odwracam głowę w jego stronę. Fuck. Patrzy się na mnie. Utrzymuję spojrzenie nie dłużej niż sekundę. Leży tak blisko, że słyszę jego oddech, a nawet go czuję. Lekki podmuch łaskocze mnie w szyję. On mnie podrywa. Na pewno. Co z Taylor? Jest zajęty, nie rozumie tego? Może jest niewierny? Fuckboy?
-Czemu tak na mnie patrzysz? –pytam i zamykam oczy delektując się słońcem jakie parzy moją skórę.
-Nie wiem –jego palec odnajduje moją dłoń. Zahacza kciukiem o mój palec wskazujący. Co on wyprawia!? W każdej chwili ktoś może to zobaczyć i znienawidzą nas oboje.
-Co robisz!? –odsuwam rękę i wstaję podpierając się na łokciach. Odwracam twarz w jego stronę i mrużę oczy. Nie odpowiada na moje pytanie, patrzy tylko tym swoim szyderczym, rozbawionym wzrokiem.
 -Prawie się nie znamy –szepczę, znowu rozkładając się na kocu. Obok leży Lola ale jest chyba zbyt pochłonięta telefonem.
-No i tak ma zostać –rzuca szybko i twardo, po czym odwraca głowę w przeciwną stronę.
Co to miało znaczyć? Co to za odpowiedź? Patrzy na mnie przez cały dzień, kładzie się i siada tu gdzie ja, gapi się na moje cycki, rozmawia głównie ze mną, bawi się moim palcem i styka ze mną ciałem, a na koniec mówi, że nigdy się nie poznamy, bo tego nie chce. Co jest!? Co to za człowiek! Daje mi znaki, że nie jesteśmy tylko znajomymi, a potem mówi, że nie chce mnie poznawać? 
-Jeśli zamierzasz po raz kolejny gapić się na mnie takim wzrokiem albo łapać za rękę to musisz mi coś o sobie powiedzieć, jeśli nie, to nawet mnie nie dotykaj –odsuwam łokciem jego zbyt blisko leżącą rękę.
Siada prosto i patrzy na mnie z góry.
-Mam dziewczynę, nie interesuje mnie nikt inny –ściąga brwi i kręci głową. –Idę jej poszukać –wstaje i otrzepuje tyłek z piasku. Rzuca mi pełne wstrętu spojrzenie i odchodzi.

No nie! Kurwa! Mam jasne dowody, że do mnie zarywał a teraz się wszystkiego wypiera!? Muszę go zapytać o tak wiele rzeczy, chcę... Nie umiem przestać o nim myśleć.  To pierwszy dzień z tym humorzastym facetem a ja już jestem u kresu wytrzymałości emocjonalnej. Dopóki jasno mu nie wspomniałam o tym co robi nie miał nic przeciwko niewinnym flirtom. Wypiera się swoich uczuć. Tak. Rozgryzałam 1/10000 część jego. Wypiera się swoich uczuć, nie chce czuć tego co czuje. A może jestem zadufaną w sobie dziewczyną i tylko mi się wydaje, że do mnie zalatuje... Powiem po raz kolejny, ale nurtuje mnie to. MUSZĘ SIĘ O NIM CZEGOŚ DOWIEDZIEĆ. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

To był kolejny rozdział. zdobyłam już kilku czytelników i nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, z tych kilku komentarzy. 
Pół roku temu wysłałam moją własną książkę do wydawnictwa ma tytuł "To już nie wróci". Nigdy nie wierzyłam, że mi odpiszą, a tu niespodzianka. Ostatnio przeglądając moją pocztę zobaczyłam maila od wydawnictwa. Zaproponowali mi współpracę. Chcą wydać moją książkę! Ten, może dla wielu z was nic nie warty, sukces jest dla mnie jedną z najwspanialszych rzeczy w życiu, zaraz po tym zaczęłam publikować fanfiction na blogu. I oto jestem, z trzecim rozdziałem. Prawdopodobnie wkrótce wydam książkę i będzie dostępna w księgarni wydawnictwa, a w najlepszym wypadku w Matrasie. No ale to jeszcze daleka droga na razie chcę podarować pdf. z książką moim najbliższym przyjaciołom, jeśli ocenią ją pozytywnie, za pół roku moja książeczka będzie gotowa na sprzedaż. Chciałam się z wami podzielić ,jedną z bardzo ważnych dla mnie w tym momencie, informacji, no i jeszcze raz dziękuję tym co czytają i komentują bloga :) 

niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 2


Dojeżdżamy do ulicy, na której stoją same kamienice. Nie wiele widzę bo jest tu naprawdę ciemno, jedynym źródłem światła są okna mieszkalne. Wchodzimy do środka po betonowych schodach. Ściany które mijamy są poobdzierane, a zapach przypomina stęchliznę. Idę na końcu patrząc jak Taylor i Niall wciągają na górę ledwo żywego Harrego. Jego nogi potykają się o każdy stopień. Wciąż słyszę cichy szloch Taylor. Musi go kochać. Nadal nurtuje mnie pytanie czemu aż tak się upił. Podobno niektórzy robią to po to, aby odreagować ból. 
Kurwa Hailee przestań o nim myśleć.
Mijamy dwa piętra i zatrzymujemy się na trzecim. Niall przytrzymuje Harrego podczas, gdy blondynka szuka kluczy w torebce. Popycha drzwi, które z piskiem się otwierają, następnie wchodzi i rzuca klucz na szafkę przy wejściu. Podłoga skrzypi pod jej ciężarem. Zaglądam do mieszkania. Wydaje się ogromne. Nie spodziewałam się, że w tej obskurnej kamienicy znajduje się tak gustownie urządzone wnętrze. Wchodzę do środka przepuszczając chłopaków. W przestronnym korytarzu nie stoi nic oprócz wielkiej szafy wnękowej opatrzonej lustrami oraz komody z białego drewna. Podłoga z pewnością przetrwała wojnę. Zostawiam buty w holu i zaglądam do olbrzymiego salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Pierwsze drzwi po lewej prowadzą do sypialni Taylor i Harrego. Zaglądam ukradkiem. Światło jest zgaszone ale widzę potężne łóżko małżeńskie. Na ścianach wiszą obrazy gołych kobiet. Nieźle. Okna są odsłonięte i widzę małą wąską uliczkę, przypominającą scenę z horroru. Naprzeciwko łóżka stoi taka sama szafa jak w przed pokoju. Orientuję się, że stoję tu sama więc kieruję się do salonu do reszty osób. Na środku stoi kanapa w kształcie litery L obok kilka szarych stolików i na wprost telewizor zajmujący połowę ściany. Robi wrażenie. Nie ma tu nic więcej oprócz kilku donic z kwiatami przy ścianie prowadzącej na balkon. Taylor stoi przy wyspie kuchennej nalewając wodę do wysokiej szklanki. Panuje tu cisza. Zabójcza cisza. Aneks kuchenny jest urządzony w białej tonacji, wyspa kuchenna pozostaje czarna, a wokół niej stoją wysokie krzesełka z niskimi oparciami. Mniej więcej na środku pokoju widnieje duży jesionowy stół z około 12 krzesłami obłożonymi białą tapicerką. Na środku jadalnego stołu maluje się owalny wazon ze świeżymi różami. Ich zapach wyczuwalny jest w całej części dziennej tego domu. Walczę z myślami, aby nie przerwać tej ciszy ale Taylor robi to za mnie.
 -Niall śpisz dzisiaj w jednym łóżku z Harrym, to będzie wasz pokój, ja wybieram salon. Nie będę spała z tym pijakiem –wlepia wzrok w szklankę. W jej głosie czuć zażenowanie i wściekłość. Widocznie nie tak zaplanowała sobie dzisiejszy wieczór. –Idź już do niego i zanieś mu tą szklankę. –Wyciąga dłoń przekazując wodę w ręce Nialla, który siedzi przy wyspie kuchennej.
-Dziewczyny, wasz pokój jest tam –wskazuje palcem białe drzwi obok sypialni Taylor i Harrego. Kiwam porozumiewawczo głową i wstaję z kanapy. Chwytam Lolę za rękę i prowadzę do pokoju. Taylor tym czasem rozkłada się błyskawicznie na sofie i nakrywa leżącym obok czarnym kocem. Zastanawiam się nad powiedzeniem dobranoc ale czuję, że to nie na miejscu.
Przechodzę obok sypialni staram się nie zaglądać do środka ale mimo to widzę Harrego leżącego po lewej stronie łóżka. Ma otwartą buzię i półprzymknięte oczy. Wygląda dość strasznie. Wchodzę do mojego pokoju. Śpimy na takim samym małżeńskim materacu jaki jest w pokoju Taylor i Harrego. Ściany są pomalowane na biało, a na jednej z nich jest fototapeta w różowe kwiatki. Siadam na łóżku obok Loli. Dziewczyna wpatruje się w swoje stopy i nic nie mówi. Zapalam lampkę stojącą na szafeczce obok mojej strony łóżka. Daje różowe światło. Przed wejściem pod kołdrę wącham tulipany stojące w wazonie na szafce. Na przeciwko stoją dwie komody jedna biała, druga czarna, a na nich kilka bibelotów. Na środku pomieszczenia leży dywan z długim włosiem. Okno zasłonięte jest szarą ciężką zasłoną, która sprawia, że pokój wydaje się być przytulny. Pomiędzy komodami stoi wysokie i szerokie lustro ozdobione lampkami.
-Głupio wyszło –odzywa się Lola odwracając głowę w moim kierunku.
Nie wiem o czym mówi ale zamiast udawać nierozgarniętą Hailee przybieram postać bystrej dziewczyny. Pewnie mówi o Harrym ale nie zamierzam nic sugerować.
-Harry jest, a przynajmniej był super gościem. Najwyraźniej życie mu się spieprzyło. Taylor źle to znosi –szepcze aby inni domownicy nie usłyszeli jej słów. Powoli je analizuję nie wiedząc co odpowiedzieć. Opieram się o wezgłowie łóżka i patrzę przed siebie.
-Harry ją kocha? –pytam niespodziewanie. Co mi przyszło do głowy, że powiedziałam to na głos?! Lola unosi brwi mając nadzieję, że się przesłyszała. Nastaje chwila krępującej ciszy.
-Harry nigdy nie kocha –odzywa się znajomy męski głos. Patrzę w kierunku drzwi i widzę Nialla ubranego w t-shirt i dresy. Kiedy mam już gotową odpowiedź Niall wraca już do swojego pokoju. Musiał nas usłyszeć jak wychodził z łazienki. Lola robi dziwną minę jakby ją to bolało. Czemu tylko ja o niczym nie wiem? Co to za chłopak? Udaję, że wiem już co chcę wiedzieć i zatapiam się pod kołdrą. Miękka bawełniana poszewka otula mnie od stóp do głów po chwili światła gasną, a materac ugina się pod ciężarem Loli. Odwrócona jest do mnie plecami, ja do niej również. Próbuję zasnąć.
                                                                       ***
Światło dzienne wdziera się przez zasłonę. Powili otwieram oczy i przeciągam się na łóżku. Dopiero teraz czuję jak miękki jest materac, na którym leże. Nie lubię tego rodzaju wygód, działają na mnie negatywnie. Ból pleców czuję od razu po pierwszej zmianie pozycji. Krzywię się i patrzę w prawo. Widzę Lolę, która najwyraźniej jest w środku snu. Wstaję i szukam w mojej bluzie telefonu. Wyciągam go i patrzę na godzinę. Jest ósma dwadzieścia. Postanawiam już wstać ale czegoś mi tu brakuje. Mojej walizki. Została pewnie w aucie Taylor. Postanawiam  zaczekać aż wstanie i da mi kluczyki. Mam na sobie bokserkę i satynowe spodenki w kolorze kremowym. Wyzywający strój jak na mnie, ale kto wstaje o tak wczesnej godzinie? Wychodzę z pokoju ostrożnie rozglądając się po korytarzu. Chyba nikogo nie ma, każdy śpi. Przechodzę przez korytarz i idę do centrum mieszkania czyli do salonu. Podchodzę do balkonu i otwieram drzwi. Zawsze czułam dziwny pociąg do wszystkiego co jest związane z naturą, więc stawiam gołą stopę na, jeszcze nienagrzanym, betonie tarasowym. Opieram dłonie na barierce i wychylam się do przodu, spoglądając w dół. Rany, ten taras jest tak samo obskurny jak widok z niego. Hiszpański naród krząta się po wąskich kamiennych alejkach. Są przeraźliwie klaustrofobiczne. Tętniąca życiem uliczka wygląda jak skupisko mrówek. Ludzie najzwyczajniej nie mają miejsca na swobodne ruchy i ocierają się o siebie nawzajem, nawet nie przepraszając za naruszenie prywatności. Patrzę na niebo, jest bezchmurne. Od razu myślę o plaży i nowym bikini, które kupiłam.  Kiedy dochodzę do wniosku, że dotleniłam się wystarczająco, aby w zgodzie z naturą zjeść coś zdrowego, odwracam się na pięcie i z uśmiechem wracam do salonu. Kamienieję. Na krzesełku przy wyspie kuchennej siedzi Harry Styles. Ma rozpuszczone włosy które opadają mu na ramiona i kręcą się przy końcówkach. Jego zimne spojrzenie wbite jest we mnie. Przez cały czas mnie obserwował. Pewnie myśli, co to za wariatka stoi na moim tarasie i szczerzy się sama do siebie.
W dłoni trzyma fliiżankę kawy i nerwowo skubie zębami dolną wargę. Kto pierwszy się odezwie? Myślę, że to mój krok, w końcu to jego dom, ja jestem tylko intruzem. Kiedy już mam coś powiedzieć Harry przeczesuje włosy i mówi za mnie.
-Kim jesteś? –jego niski zachrypnięty głos przyprawia mnie o gęsią skórkę. Splatam ręce na klatce piersiowej i krzyżuję nogi, jestem zbyt naga. Dopiero teraz to czuję. Harry mierzy mnie wzrokiem od stóp do głów i chrząka odwracając wzrok. Patrzy na swoją filiżankę obojętnym wzrokiem.
-Hailee Jones –Stoję jak słup i patrzę na niego przestraszonymi oczami. Jest cholernie przystojny po mimo, że ma wielkie wory pod oczami i jest blady. To pewnie kac. –Jestem z Niallem i Lolą.
Chłopak kiwa głową i wypija łyk kawy, zamykając na chwilę oczy. Delektuje się nią. Od razu czuję, że to jakiś trop do poznania tego chłopaka. Ma sentyment do tak błahych rzeczy jak kawa. Smakuje ją jakby to był niecodzienny rarytas, a tym czasem to najzwyklejsze cappuccino. Oho, pewnie typ wrażliwca, a nie pijackiego dupka. Z resztą te dwie rzeczy wcale się nie wykluczają.
-Chcesz kawy? –pyta łagodnym głosem wskazując głową ekspres. Mój strach powoli mija. Harry jest uprzejmy.
-Tak, poproszę –podchodzę do ekspresu nie wiedząc czy mam sama go obsłużyć czy może mi pomoże. Patrzę na maszynę, nie wiedząc co zrobić. Zerkam kątem oka na bruneta. Śmieje się cicho.
-Siadaj, zrobię ci –sugeruje wstając z krzesła i wyjmując czystą filiżankę z szafki nad nami.
Uśmiecham się i zajmuję miejsce naprzeciwko niego. Powinnam zacząć rozmowę, jest dziwnie niezręcznie ale nie mogę przestać przyglądać się jego sylwetce. Ma na sobie tylko workowate szare dresy. Kiedy wstaje od stołu mam okazję przyjrzeć się jego mięśniom brzucha. Jego idealny sześciopak kończy się literą V prowadząc do miejsca, na które myśl przechodzi mnie fala podniecenia. Przygryzam wargi, a Harry odwraca się i niesie mi kawę. Podchodzi do lodówki wyjmując mleko i po drodze udaje mu się jeszcze wziąć cukierniczkę. Prawie upuszcza kartonik na podłogę i śmieje się gdy finalnie wyślizguje mu się i spada z hukiem na stół. Stawiam mleko prosto i chichoczę jak wariatka. Stawia kawa przede mną i puszcza oczko. Rany, czy to miał być flirt? Jeśli tak, świetnie mu się udało. Rozpływam się pod jego głosem i przysuwam kawę do ust. 
-Jak ci się podobała wczorajsza noc? –pytam i szybko gryzę się w język. Czemu zadałam tak głupie pytanie. Jasne, że mu się nie podobała. Harry reaguje inaczej niż powinien. Marszczy brwi i robi się czerwony na twarzy. Wysuwa dolną szczękę i patrzy na kawę. Zaciska powieki i odpowiada twardym, szorstkim głosem.
-To nie twoja sprawa Haie.
-Jestem Hailee -poprawiam go. 
Przełykam gulę w gardle. Chyba trafiłam w jego czuły punkt. Zdenerwowałam go. Kurwa.
-Przepraszam nie chciałam cię... –zaczynam roztrzęsionym głosem.
-Zdenerwować –dokańcza. –Każdy to mówi –kręci poirytowany głową po czym wstaje i odstawia filiżankę do zmywarki. Zamyka ją i omijając mnie wzrokiem wychodzi z kuchni. Słyszę jakieś głosy po chwili do kuchni wchodzi Lola.
-O Hailee! Poznałaś już Styles’a? –pyta z uśmiechem na twarzy. Ma na sobie satynową koszulę nocną sięgającą do połowy uda.          
-Ta –odpowiadam unikając kontaktu wzrokowego. Lola marszczy nos i przechyla głowę aby spojrzeć mi w oczy.
-Nabroiłaś? –unosi brwi przystawiając do mnie krzesło. Siada na nim i wierci we mnie dziurę wzrokiem.
-Zapytałam go o wczoraj i się zdenerwował –zaciskam usta w wąską kreskę i podnoszę oczy aby zobaczyć jej reakcję.
-Cholera jasna Hailee! –opuszcza ręce w geście kapitulacji. –Harrego nie pyta się o przeszłość –mówi smutnym tonem.
O co chodzi z tymi zasadami? Harry nigdy nie kocha, Harrego nie pyta się o przeszłość. Co jeszcze do diabła?! Czy to jakiś napuszony pijak czy pospolity arogancki dupek? Lola podchodzi do zlewu i nalewa sobie wodę do szklanki. Myślę chwilę o całym zajściu. Nie mieści mi się w głowie ta cała lista zasad. Na pewno jest dłuższa. Nie będę traktować go inaczej niż wszystkich. W dupie mam czego nie wolno robić przy Harrym, a co wolno.
-Za kogo on się uważa?! –mój zdenerwowany głos dociera do Loli. Odwraca się na pięcie i piorunuje mnie wzrokiem.
-Przestań Hailee. –szepcze opierając się plecami o lodówkę i zaciskając powieki. –Po prostu nie dopytuj, odpuść, to co widzisz i to co sam ci powie musi ci wystarczyć. On... on nie udziela zbyt wielu informacji o sobie.


--------------------------------------------
To był drugi rozdział, dziękuję, każdemu kto chociaż odwiedził mojego bloga. To dla mnie bardzo ważne, bo dopiero zaczynam przygodę z fanfiction i blogspotem, tak więc nawet nie wiecie jak bardzo cieszyłabym się z chociaż jednego komentarza. Miłego dnia
Aniaa. 


sobota, 23 lipca 2016

Rozdział 1


-Hailee, do cholery pospiesz się! –krzyczy moja najlepsza przyjaciółka Lola, opierając się o framugę drzwi. Jej łokieć spoczywa na rączce od turkusowej walizki, która niemal pęka w szwach.
-Staram się jak widzisz –bronię się, biegając pospiesznie z jednego kąta w drugi i zbierając po drodze kolejne ubrania.
Lola tylko przewraca oczami i kontynuuje gapienie się na mnie.
-Niall już jest –oznajmia po chwili patrząc w wyświetlacz swojego iphone’a.
Spieszę się jak tylko potrafię. Wiem, jak Niall –nasz wspólny przyjaciel, nie lubi spóźnialskich. Zabierając kolejne rzeczy myślę o podróży. W końcu  poznam Harrego i Taylor. Podobno są świetnymi ludźmi. Nie wiem jeszcze gdzie będę mieszkać, ani jak długo. Wiem tylko, że Niall jedzie na jakiś czas do miasta swojego najlepszego kumpla Harrego. Odkąd Harry uciekł z domu, chłopcy nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Teraz jednak planują nadrobić stracony rok przyjaźni, a ja i Lola zabieramy się razem z nim na dwa miesiące szalonych wakacji. Należe do tej grzecznej grupy więc dla mnie szalone wakacje wiążą się jedynie z wracaniem do domu po 22, ale Lola ma inne zamiary. W końcu rodzice nie będą jej pilnować, taka osoba jak ona nie zmarnuje szansy na nieograniczone litry alkoholu, niepoliczalne paczki papierosów, różnego rodzaju narkotyki i oczywiście seks. Jesteśmy w ostatniej klasie liceum a ta dziewczyna potrafi bawić się jak nikt inny.
O Harrym i Taylor nie wiem nic, Niall nie zdradza o nich żadnych informacji chociaż wiem, że wie o nich wiele
W końcu kończę moje pakowanie i znoszę walizkę po schodach. Rodzice siedzą przy kuchennym stole pijąc kawę, kiedy mnie zauważają robią smutne uśmiechy i podchodzą do mnie.
-Baw się dobrze, kochanie. Będziemy tęsknić –całuje mnie w czoło tata, drugą ręką obejmując. Uśmiecham się do nich serdecznie i uświadamiam sobie jak bardzo będę za nimi tęsknić, nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo. To całe dwa miesiące.
-Uważaj na siebie –macha do mnie mama gdy mijam próg drzwi. –Ty też Lola! Pilnuj Hailee–dodaje wychylając się aby zobaczyć moją przyjaciółkę.
-Będę jej pilnować, Pani Jones –macha jej z tym anielskim uśmiechem na twarzy po czym przenosi na mnie swój wzrok. Spojrzenie od razu nabiera figlarności. Lola Bear ma mnie pilnować? Do cholery to mały diabeł!
Wsiadamy do samochodu Nialla i jedziemy na lotnisko. California jest piękna ale ile można tu być? Cały rok siedzę w tym stanie i naprawdę mam go dosyć! Przede mną słoneczna Hiszpania, wielkie miasto Barcelona z super klubami a także plaże i nowi znajomi. Może nawet jakaś wakacyjna miłość? Śmieję się sama do siebie na myśl o mnie z jakimś chłopakiem. To nie moje klimaty. Jestem zbyt... niedoświadczona. Spotykałam się z chłopakami ale to nie były randki, stroniłam zawsze od tego typu wydarzeń. Wolałam bezpieczne grono Loli i Nialla. Dojeżdżamy na lotnisko, bierzemy nasze walizki i kierujemy się do punktu odpraw. Bagaże jadą w siną dal i idziemy do bramek. Mamy jeszcze trochę czasu do naszego lotu więc idę z Lolą powęszyć w dziale kosmetycznym. Zakopuję się w dziale marki Benefit i testuję ich maskary. Po kilkunastu minutach przemyśleń decyduję się na jedną z nich o nazwie ‘They are real’ i szukam wzrokiem Loli. Kiedy widzę, że trzyma koszyk od razu czuję przypływ paniki. Ile mogła kupić w tak krótkim czasie?! Jej promienna twarz z szerokim uśmiechem biegnie w moim kierunku.
-O Mój Boże –zaczyna z ekscytacją pokazywać mi zawartość swojego koszyka. Maskara, podkład, paleta cieni, lakier do paznokci, bronzer, i krem do twarzy. Nie pytam ją skąd ma na to kasę, bo i tak nie powie prawdy. Nie wiem, nie mam pojęcia. Ma wiele drogich rzeczy, a wiem, że jej rodzicom  średnio się powodzi. Idziemy do kasy i widzimy czekającego na nas blondyna – Nialla. Jego szczupła umięśniona sylwetka opiera się o ścianę skelpu i nie tracąc czasu flirtuje z jakimś rudzielcem. Typowy Niall Horan. Przeczesuje co chwila swoją blond czuprynę i szelmowsko uśmiecha się do dziewczyny, która chichocze z jego tanich żartów. Dobrze, że chociaż mi i Loli się nie podoba.
Wychodzimy ze sklepu, przeglądam się w lusterku w sklepie i poprawiam moją oversizową bluzę z kapturem. Należy do Nialla ale chwilowo jest moja. Czerwona hoodie pasuje do moich czarnych szortów i, trochę już wyblakłych, bordowych Vansów. Poprawiam moje brązowe fale.
-Chodź już pięknisiu –łapie mnie za ramię Niall i ciągnie w stronę naszego samolotu. Marszczę brwi ze złości i idę za nim. 
Wsiadamy do samolotu. Pięciogodzinny lot mija mi na śnie. Jak zwykle. Kiedy wydostajemy się z lotniska z naszymi walizkami czuję na sobie gorący powiew hiszpańskiego lata. Upał działa napotnie na moją część ciała odzianą w grubą bluzę. Szybko ją zdejmuję. Pod spodem mam białą bokserkę. Oddaję bluzę przyjacielowi, który jest zbyt przejęty sytuacją by to zauważyć. Rozgląda się po parkingu. Najwyraźniej ktoś po nas przyjedzie. Przede mną rozpościera się wielki parking. Słońce powoli chowa się za widnokrąg sprawiając, że zwykłe lotnisko wydaje się być brawurowe. Ludzie wchodzą i wychodzą z walizkami, wydają się być szczęśliwi. Patrzę tam gdzie przyjaciel i dostrzegam białego mercedesa, który jedzie stanowczo za szybko. Za kierownicą siedzi groźnie wyglądająca wysoka blondynka z włosami do ramion i wyrazistą krwistą szminką. Zatrzymuje się gwałtownie i szybko się do nas uśmiecha. Wysiada z pięknego wozu. Słyszę jak jej szpilki uderzają w betonową posadzkę. Gdy udaje mi się zobaczyć ją w całości pierwsza rzecz jaka mi przychodzi do głowy to ‘ wow jest naprawdę wysoka i chuda’. Jej krótki top idealnie przylega do ciała i dobrze modeluje piersi. Lekko zarysowane mięśnie brzucha są w połowie przykryte spodenkami z wysokim stanem a, smukłe szczupłe nogi sprawiają, że mogłabym być lesbijką. Swoboda z jaką chodzi w szpilkach przyprawia mnie o zazdrość. Piszczy radośnie widząc Nialla. Otwiera ramiona i niemal rzuca się na niego. Stoję obok i przyglądam się całej sytuacji. Lola jak zwykle grzebie coś w swojej komórce ledwo zauważając obecność nowej koleżanki. 
-A ty jesteś pewnie Hailee –odwraca się do mnie obdarzając mnie jednym z tych gwiazdorskich uśmiechów. Kiwam głową i odwzajemniam uśmiech. –Jestem Taylor dziewczyna Harrego –dodaje.
Informacja uderza we mnie z dużą siłą. Rozdziawiam usta nie wierząc, że to jest ta Taylor z którą spędzę lato. Jest zajebista! Lola chowa telefon do tylnej kieszeni dżinsowych szortów i szybko się uśmiecha. Tak to typowy uśmiech Loli. Wygląda tak sztucznie, że aż razi a jednak jest prawdziwy. Taylor również to zauważa, bo na jej gładkiej jasnej buźce pojawia się grymas.
-Lola Bear –przedstawia się wystrawiając dłoń ze sztucznymi czerwonymi paznokciami.
-Miło mi was poznać. Harry nie może się doczekać aż was zobaczy. Umówiliśmy się z nim tak, że zawiozę was do klubu w okolicy i on już tam będzie czekał. Jest późno, a to wasza pierwsza noc, trzeba to uczcić, co nie? –unosi w ekscytacji brwi i zaprasza do swojego auta. Uśmiecham się nieśmiało, w obawie, że impreza będzie naprawdę ostra. Lola od razu uśmiecha się zawadiacko i patrzy porozumiewawczo na równie usatysfakcjonowanego Nialla. Tylko ja jestem taką pieprzoną abstynentką. Wsiadamy do samochodu. Dociera do mnie woń nowego auta. Skórzana tapicerka miło chłodzi mi uda.Siadam przy drzwiach i obserwuję mijane krajobrazy. Cieszę się że tu jestem i zamierzam się dobrze bawić po mimo, że nie piję. Nikt nie przekona mnie do picia przed 21 rokiem życia.
Docieramy do klubu o nazwie Eclipse dance club. Jego różowe i fiołkowe światła biją na kilometr. Głośna muzyka słyszalna jest nawet, gdy siedzę jeszcze w samochodzie. Czuję ścisk w żołądku, stresuję się. Na zewnątrz stoją ludzie, cały czas się śmieją i palą papierosy. Nie jestem pewna czy są pełnoletni ale na pewno butelka którą sobie podają nie jest wodą. To czysta wódka. Wysiadam i łapię Lolę za dłoń. Robię tak zawsze gdy się boję. Ona wie co to znaczy, i szybko się zatrzymuje.
-Nie bój się kochanie –szepcze parząc mi w oczy. Jest naprawdę cudowną przyjaciółką, w pełni akceptuje to jaka jestem i jak bardzo boję się takich wydarzeń. –Spędzimy tak całe lato, musisz się uodpornić, poczekaj aż poznasz jakiegoś Hiszpana od razu cały świat ci się zmieni. –uśmiecha się. Nie są to słowa które chciałam usłyszeć ale uśmiecham się jednym z najszczerszych sztucznych uśmiechów jakie umiem wykonać i doganiam Taylor z Nialla. Kupują wejściówki dla naszej czwórki. Ochroniarz mierzy nas wzrokiem szacując ile możemy mieć lat. O nie. Nie wpuści nas. Nieoczekiwanie Taylor wyjmuje coś ze swojej torebki. To dowód!
-Widzę, że się Pan waha –podaje mu dokument i seksownie przygryza usta.
Facet kiwa głową i oddaje kartę. Gestem dłoni każe nam wejść. Taylor ma 21 lat?
-To podróba –śmieje się patrząc na Nialla, który mówi jej jak świetna jest. Idą przede mną, więc nic nie mówię tylko się im przysłuchuję.
 Wow. Jest tu naprawdę dużo ludzi. Są ściśnięci jak sardynki i ruszają się zbyt energicznie jak na trzeźwych ludzi. Klub znajduje się na wysokim piętrze skąd mam widok na oszałamiającą Barcelonę nocą. Uśmiecham się do siebie i podziwiam widok. Niskie i przeważnie stare budownictwo wytwarza piękne ciepłe światła. Kolorowe błyski z ulic, ruchome reflektory z innych klubów i jeżdżące samochody. To wszystko tętni życiem po mimo, że dochodzi 23. Podążam za moimi towarzyszami i siadam obok nich na jednej z kanap.
-Co wam zamówić?  –przekrzykuje muzykę Taylor.
-Mojito na początek –odkrzykuje Lola. Oczy błyszczą jej z radości. Cieszę się z jej szczęścia. Niall wstaje i idzie za blondynką do baru, twierdzi, że musi się jeszcze zastanowić co chce ale dobrze wiem, że chce z nią pobyć sam na sam. To niezła laska, przyznaję. Zatrzymują się przy barze naprzeciwko nas i zagadują barmana. Przygotowuje drinki uśmiechając się co jakiś czas do Taylor. Co za kobieta, ma jakąś magię uwodzenia. Wszędzie są ludzie, tańczą, skaczą, siedzą na kanapach rozmieszczonych po różnych kontach sali. Jest tu kilka kul dyskotekowcych, a na końcu przy ścianie miejsce dla DJ’ów. Facet w słuchawkach dygocze w rytm popowej zremiksowanej piosenki. Patrzę w stronę baru i widzę Taylor niosącą dwa mojito. Jedno daje mi, a drugie Loli. Za nią podąża Niall z wysokimi trójkątnymi kieliszkami z jaskrawą cieczą. Stawia go sobie i Taylor. Patrzę przerażona na mojego drinka. Lola zerka na mnie pocieszającym wzrokiem. Przystawiam słomkę do ust udając, że piję ale sam zapach mnie odstrasza. Kiedy blondyna nie parzy przelewam trochę do szklanki Loli, która nie ma nic przeciwko. Parkiet chwilowo się opróżnia. Patrzę na skaczących, nietrzeźwych ludzi. Nagle na parkiecie pojawia się strasznie pijany brunet. Jego długie dębowe włosy upięte są w koczka z tyłu głowy. Ma czerwoną twarz i oczy jak szparki. Wpada na parkiet przewracając się po pierwszym ruchu. Ludzie odsuwają się robiąc wokół niego okrąg. Pijany chłopak podnosi się z parkietu i zaczyna się kręcić wokół własnej osi. Na jego twarzy maluje się głupkowaty uśmieszek. Krzyczy coś sam do siebie. Jego biała koszula jest do połowy rozpięta tak, że widzę jego idealnie zarysowaną klatkę piersiową. Spodnie trochę mu spadają ukazując gumkę od bokserek. Pod tymi obcisłymi dżinsami widzę pięknie wyrzeźbione pośladki. Patrzę na niego z podziwem jak i obrzydzeniem. Robi z siebie totalnego błazna. Jak można się tak upić. Chłopak ponownie się przewraca. Tym razem ląduje w pozycji na pieska i kręci przy tym tyłkiem. Boże! Pochyla głowę  dół, a jego muskularne ciało drętwieje po czym zaczyna wymiotować. Ludzie krzyczą coś i odsuwają się od tego biednego, a może nie biednego chłopaka. Patrzę na reakcję moich znajomych. Ledwo spoglądam na Taylor, a ta zrywa się jak burza i biegnie do zarzyganego przystojniaka. Co jest kurwa? Przenoszę wzrok na Nialla. Zakrywa dłonią usta i wytrzeszcza oczy, Lola ma jak zwykle obojętną twarz. Co innego jej oczy. Widzę w nich ból. Współczucie. Czy oni go wszyscy znają? Taylor odwraca się do nas klęcząc przy długowłosym brunecie. Jej twarz jest zapłakana, przywołuje gestem dłoni Nialla. Ten wstaje szybko z kanapy i podbiega do niej. Blondyn łapie go pod ramię, a dziewczyna podnosi przytrzymując w pasie. Nieudolne próby wyniesienia bruneta przyciągają dwóch grubych ochroniarzy. Odsuwają rękami Taylor i Nialla po czym schylają się i biorą chłopaka za ramiona. Idą do wyjścia. Wydaje się, że brunet kompletnie nie kontaktuje ze światem. Taylor wściekła ale jednocześnie zmartwiona idzie do stolika i krzyczy, że musimy iść. Wstajemy więc i biegniemy za nią mijając oszołomionych ludzi. Nie rozumiem co ich tak dziwi. Pić może to i rzygać. Aktualnie sala nie pachnie zbyt apetycznie ale cóż, tak bywa. Ciepłe hiszpańskie powietrze uderza mnie w twarz gdy mijam próg. Szukam wzrokiem Taylor.
-Harry, do cholery, wstań! –krzyczy Taylor szarpiąc chłopaka, który wydaje się być nieprzytomny. To jest Harry!? O Mój Boże. Drętwieję. 





------------------------------

Dziękuję każdemu kto przeczytał, i będę bardzo wdzięczna jak zostawicie komentarz :)