sobota, 23 lipca 2016

Rozdział 1


-Hailee, do cholery pospiesz się! –krzyczy moja najlepsza przyjaciółka Lola, opierając się o framugę drzwi. Jej łokieć spoczywa na rączce od turkusowej walizki, która niemal pęka w szwach.
-Staram się jak widzisz –bronię się, biegając pospiesznie z jednego kąta w drugi i zbierając po drodze kolejne ubrania.
Lola tylko przewraca oczami i kontynuuje gapienie się na mnie.
-Niall już jest –oznajmia po chwili patrząc w wyświetlacz swojego iphone’a.
Spieszę się jak tylko potrafię. Wiem, jak Niall –nasz wspólny przyjaciel, nie lubi spóźnialskich. Zabierając kolejne rzeczy myślę o podróży. W końcu  poznam Harrego i Taylor. Podobno są świetnymi ludźmi. Nie wiem jeszcze gdzie będę mieszkać, ani jak długo. Wiem tylko, że Niall jedzie na jakiś czas do miasta swojego najlepszego kumpla Harrego. Odkąd Harry uciekł z domu, chłopcy nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Teraz jednak planują nadrobić stracony rok przyjaźni, a ja i Lola zabieramy się razem z nim na dwa miesiące szalonych wakacji. Należe do tej grzecznej grupy więc dla mnie szalone wakacje wiążą się jedynie z wracaniem do domu po 22, ale Lola ma inne zamiary. W końcu rodzice nie będą jej pilnować, taka osoba jak ona nie zmarnuje szansy na nieograniczone litry alkoholu, niepoliczalne paczki papierosów, różnego rodzaju narkotyki i oczywiście seks. Jesteśmy w ostatniej klasie liceum a ta dziewczyna potrafi bawić się jak nikt inny.
O Harrym i Taylor nie wiem nic, Niall nie zdradza o nich żadnych informacji chociaż wiem, że wie o nich wiele
W końcu kończę moje pakowanie i znoszę walizkę po schodach. Rodzice siedzą przy kuchennym stole pijąc kawę, kiedy mnie zauważają robią smutne uśmiechy i podchodzą do mnie.
-Baw się dobrze, kochanie. Będziemy tęsknić –całuje mnie w czoło tata, drugą ręką obejmując. Uśmiecham się do nich serdecznie i uświadamiam sobie jak bardzo będę za nimi tęsknić, nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo. To całe dwa miesiące.
-Uważaj na siebie –macha do mnie mama gdy mijam próg drzwi. –Ty też Lola! Pilnuj Hailee–dodaje wychylając się aby zobaczyć moją przyjaciółkę.
-Będę jej pilnować, Pani Jones –macha jej z tym anielskim uśmiechem na twarzy po czym przenosi na mnie swój wzrok. Spojrzenie od razu nabiera figlarności. Lola Bear ma mnie pilnować? Do cholery to mały diabeł!
Wsiadamy do samochodu Nialla i jedziemy na lotnisko. California jest piękna ale ile można tu być? Cały rok siedzę w tym stanie i naprawdę mam go dosyć! Przede mną słoneczna Hiszpania, wielkie miasto Barcelona z super klubami a także plaże i nowi znajomi. Może nawet jakaś wakacyjna miłość? Śmieję się sama do siebie na myśl o mnie z jakimś chłopakiem. To nie moje klimaty. Jestem zbyt... niedoświadczona. Spotykałam się z chłopakami ale to nie były randki, stroniłam zawsze od tego typu wydarzeń. Wolałam bezpieczne grono Loli i Nialla. Dojeżdżamy na lotnisko, bierzemy nasze walizki i kierujemy się do punktu odpraw. Bagaże jadą w siną dal i idziemy do bramek. Mamy jeszcze trochę czasu do naszego lotu więc idę z Lolą powęszyć w dziale kosmetycznym. Zakopuję się w dziale marki Benefit i testuję ich maskary. Po kilkunastu minutach przemyśleń decyduję się na jedną z nich o nazwie ‘They are real’ i szukam wzrokiem Loli. Kiedy widzę, że trzyma koszyk od razu czuję przypływ paniki. Ile mogła kupić w tak krótkim czasie?! Jej promienna twarz z szerokim uśmiechem biegnie w moim kierunku.
-O Mój Boże –zaczyna z ekscytacją pokazywać mi zawartość swojego koszyka. Maskara, podkład, paleta cieni, lakier do paznokci, bronzer, i krem do twarzy. Nie pytam ją skąd ma na to kasę, bo i tak nie powie prawdy. Nie wiem, nie mam pojęcia. Ma wiele drogich rzeczy, a wiem, że jej rodzicom  średnio się powodzi. Idziemy do kasy i widzimy czekającego na nas blondyna – Nialla. Jego szczupła umięśniona sylwetka opiera się o ścianę skelpu i nie tracąc czasu flirtuje z jakimś rudzielcem. Typowy Niall Horan. Przeczesuje co chwila swoją blond czuprynę i szelmowsko uśmiecha się do dziewczyny, która chichocze z jego tanich żartów. Dobrze, że chociaż mi i Loli się nie podoba.
Wychodzimy ze sklepu, przeglądam się w lusterku w sklepie i poprawiam moją oversizową bluzę z kapturem. Należy do Nialla ale chwilowo jest moja. Czerwona hoodie pasuje do moich czarnych szortów i, trochę już wyblakłych, bordowych Vansów. Poprawiam moje brązowe fale.
-Chodź już pięknisiu –łapie mnie za ramię Niall i ciągnie w stronę naszego samolotu. Marszczę brwi ze złości i idę za nim. 
Wsiadamy do samolotu. Pięciogodzinny lot mija mi na śnie. Jak zwykle. Kiedy wydostajemy się z lotniska z naszymi walizkami czuję na sobie gorący powiew hiszpańskiego lata. Upał działa napotnie na moją część ciała odzianą w grubą bluzę. Szybko ją zdejmuję. Pod spodem mam białą bokserkę. Oddaję bluzę przyjacielowi, który jest zbyt przejęty sytuacją by to zauważyć. Rozgląda się po parkingu. Najwyraźniej ktoś po nas przyjedzie. Przede mną rozpościera się wielki parking. Słońce powoli chowa się za widnokrąg sprawiając, że zwykłe lotnisko wydaje się być brawurowe. Ludzie wchodzą i wychodzą z walizkami, wydają się być szczęśliwi. Patrzę tam gdzie przyjaciel i dostrzegam białego mercedesa, który jedzie stanowczo za szybko. Za kierownicą siedzi groźnie wyglądająca wysoka blondynka z włosami do ramion i wyrazistą krwistą szminką. Zatrzymuje się gwałtownie i szybko się do nas uśmiecha. Wysiada z pięknego wozu. Słyszę jak jej szpilki uderzają w betonową posadzkę. Gdy udaje mi się zobaczyć ją w całości pierwsza rzecz jaka mi przychodzi do głowy to ‘ wow jest naprawdę wysoka i chuda’. Jej krótki top idealnie przylega do ciała i dobrze modeluje piersi. Lekko zarysowane mięśnie brzucha są w połowie przykryte spodenkami z wysokim stanem a, smukłe szczupłe nogi sprawiają, że mogłabym być lesbijką. Swoboda z jaką chodzi w szpilkach przyprawia mnie o zazdrość. Piszczy radośnie widząc Nialla. Otwiera ramiona i niemal rzuca się na niego. Stoję obok i przyglądam się całej sytuacji. Lola jak zwykle grzebie coś w swojej komórce ledwo zauważając obecność nowej koleżanki. 
-A ty jesteś pewnie Hailee –odwraca się do mnie obdarzając mnie jednym z tych gwiazdorskich uśmiechów. Kiwam głową i odwzajemniam uśmiech. –Jestem Taylor dziewczyna Harrego –dodaje.
Informacja uderza we mnie z dużą siłą. Rozdziawiam usta nie wierząc, że to jest ta Taylor z którą spędzę lato. Jest zajebista! Lola chowa telefon do tylnej kieszeni dżinsowych szortów i szybko się uśmiecha. Tak to typowy uśmiech Loli. Wygląda tak sztucznie, że aż razi a jednak jest prawdziwy. Taylor również to zauważa, bo na jej gładkiej jasnej buźce pojawia się grymas.
-Lola Bear –przedstawia się wystrawiając dłoń ze sztucznymi czerwonymi paznokciami.
-Miło mi was poznać. Harry nie może się doczekać aż was zobaczy. Umówiliśmy się z nim tak, że zawiozę was do klubu w okolicy i on już tam będzie czekał. Jest późno, a to wasza pierwsza noc, trzeba to uczcić, co nie? –unosi w ekscytacji brwi i zaprasza do swojego auta. Uśmiecham się nieśmiało, w obawie, że impreza będzie naprawdę ostra. Lola od razu uśmiecha się zawadiacko i patrzy porozumiewawczo na równie usatysfakcjonowanego Nialla. Tylko ja jestem taką pieprzoną abstynentką. Wsiadamy do samochodu. Dociera do mnie woń nowego auta. Skórzana tapicerka miło chłodzi mi uda.Siadam przy drzwiach i obserwuję mijane krajobrazy. Cieszę się że tu jestem i zamierzam się dobrze bawić po mimo, że nie piję. Nikt nie przekona mnie do picia przed 21 rokiem życia.
Docieramy do klubu o nazwie Eclipse dance club. Jego różowe i fiołkowe światła biją na kilometr. Głośna muzyka słyszalna jest nawet, gdy siedzę jeszcze w samochodzie. Czuję ścisk w żołądku, stresuję się. Na zewnątrz stoją ludzie, cały czas się śmieją i palą papierosy. Nie jestem pewna czy są pełnoletni ale na pewno butelka którą sobie podają nie jest wodą. To czysta wódka. Wysiadam i łapię Lolę za dłoń. Robię tak zawsze gdy się boję. Ona wie co to znaczy, i szybko się zatrzymuje.
-Nie bój się kochanie –szepcze parząc mi w oczy. Jest naprawdę cudowną przyjaciółką, w pełni akceptuje to jaka jestem i jak bardzo boję się takich wydarzeń. –Spędzimy tak całe lato, musisz się uodpornić, poczekaj aż poznasz jakiegoś Hiszpana od razu cały świat ci się zmieni. –uśmiecha się. Nie są to słowa które chciałam usłyszeć ale uśmiecham się jednym z najszczerszych sztucznych uśmiechów jakie umiem wykonać i doganiam Taylor z Nialla. Kupują wejściówki dla naszej czwórki. Ochroniarz mierzy nas wzrokiem szacując ile możemy mieć lat. O nie. Nie wpuści nas. Nieoczekiwanie Taylor wyjmuje coś ze swojej torebki. To dowód!
-Widzę, że się Pan waha –podaje mu dokument i seksownie przygryza usta.
Facet kiwa głową i oddaje kartę. Gestem dłoni każe nam wejść. Taylor ma 21 lat?
-To podróba –śmieje się patrząc na Nialla, który mówi jej jak świetna jest. Idą przede mną, więc nic nie mówię tylko się im przysłuchuję.
 Wow. Jest tu naprawdę dużo ludzi. Są ściśnięci jak sardynki i ruszają się zbyt energicznie jak na trzeźwych ludzi. Klub znajduje się na wysokim piętrze skąd mam widok na oszałamiającą Barcelonę nocą. Uśmiecham się do siebie i podziwiam widok. Niskie i przeważnie stare budownictwo wytwarza piękne ciepłe światła. Kolorowe błyski z ulic, ruchome reflektory z innych klubów i jeżdżące samochody. To wszystko tętni życiem po mimo, że dochodzi 23. Podążam za moimi towarzyszami i siadam obok nich na jednej z kanap.
-Co wam zamówić?  –przekrzykuje muzykę Taylor.
-Mojito na początek –odkrzykuje Lola. Oczy błyszczą jej z radości. Cieszę się z jej szczęścia. Niall wstaje i idzie za blondynką do baru, twierdzi, że musi się jeszcze zastanowić co chce ale dobrze wiem, że chce z nią pobyć sam na sam. To niezła laska, przyznaję. Zatrzymują się przy barze naprzeciwko nas i zagadują barmana. Przygotowuje drinki uśmiechając się co jakiś czas do Taylor. Co za kobieta, ma jakąś magię uwodzenia. Wszędzie są ludzie, tańczą, skaczą, siedzą na kanapach rozmieszczonych po różnych kontach sali. Jest tu kilka kul dyskotekowcych, a na końcu przy ścianie miejsce dla DJ’ów. Facet w słuchawkach dygocze w rytm popowej zremiksowanej piosenki. Patrzę w stronę baru i widzę Taylor niosącą dwa mojito. Jedno daje mi, a drugie Loli. Za nią podąża Niall z wysokimi trójkątnymi kieliszkami z jaskrawą cieczą. Stawia go sobie i Taylor. Patrzę przerażona na mojego drinka. Lola zerka na mnie pocieszającym wzrokiem. Przystawiam słomkę do ust udając, że piję ale sam zapach mnie odstrasza. Kiedy blondyna nie parzy przelewam trochę do szklanki Loli, która nie ma nic przeciwko. Parkiet chwilowo się opróżnia. Patrzę na skaczących, nietrzeźwych ludzi. Nagle na parkiecie pojawia się strasznie pijany brunet. Jego długie dębowe włosy upięte są w koczka z tyłu głowy. Ma czerwoną twarz i oczy jak szparki. Wpada na parkiet przewracając się po pierwszym ruchu. Ludzie odsuwają się robiąc wokół niego okrąg. Pijany chłopak podnosi się z parkietu i zaczyna się kręcić wokół własnej osi. Na jego twarzy maluje się głupkowaty uśmieszek. Krzyczy coś sam do siebie. Jego biała koszula jest do połowy rozpięta tak, że widzę jego idealnie zarysowaną klatkę piersiową. Spodnie trochę mu spadają ukazując gumkę od bokserek. Pod tymi obcisłymi dżinsami widzę pięknie wyrzeźbione pośladki. Patrzę na niego z podziwem jak i obrzydzeniem. Robi z siebie totalnego błazna. Jak można się tak upić. Chłopak ponownie się przewraca. Tym razem ląduje w pozycji na pieska i kręci przy tym tyłkiem. Boże! Pochyla głowę  dół, a jego muskularne ciało drętwieje po czym zaczyna wymiotować. Ludzie krzyczą coś i odsuwają się od tego biednego, a może nie biednego chłopaka. Patrzę na reakcję moich znajomych. Ledwo spoglądam na Taylor, a ta zrywa się jak burza i biegnie do zarzyganego przystojniaka. Co jest kurwa? Przenoszę wzrok na Nialla. Zakrywa dłonią usta i wytrzeszcza oczy, Lola ma jak zwykle obojętną twarz. Co innego jej oczy. Widzę w nich ból. Współczucie. Czy oni go wszyscy znają? Taylor odwraca się do nas klęcząc przy długowłosym brunecie. Jej twarz jest zapłakana, przywołuje gestem dłoni Nialla. Ten wstaje szybko z kanapy i podbiega do niej. Blondyn łapie go pod ramię, a dziewczyna podnosi przytrzymując w pasie. Nieudolne próby wyniesienia bruneta przyciągają dwóch grubych ochroniarzy. Odsuwają rękami Taylor i Nialla po czym schylają się i biorą chłopaka za ramiona. Idą do wyjścia. Wydaje się, że brunet kompletnie nie kontaktuje ze światem. Taylor wściekła ale jednocześnie zmartwiona idzie do stolika i krzyczy, że musimy iść. Wstajemy więc i biegniemy za nią mijając oszołomionych ludzi. Nie rozumiem co ich tak dziwi. Pić może to i rzygać. Aktualnie sala nie pachnie zbyt apetycznie ale cóż, tak bywa. Ciepłe hiszpańskie powietrze uderza mnie w twarz gdy mijam próg. Szukam wzrokiem Taylor.
-Harry, do cholery, wstań! –krzyczy Taylor szarpiąc chłopaka, który wydaje się być nieprzytomny. To jest Harry!? O Mój Boże. Drętwieję. 





------------------------------

Dziękuję każdemu kto przeczytał, i będę bardzo wdzięczna jak zostawicie komentarz :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz