piątek, 29 lipca 2016
czwartek, 28 lipca 2016
Rozdział 3
Idziemy
szeroką promenadą na plażę. Pod luźnym t-shirtem mam kostium kąpielowy, a na
stopach japonki, które śmiesznie uderzają w dolną część mojej stopy. Harry
idzie obok mnie i nie bierze udziału w rozmowie. Postanawiam opuścić konwersację
reszty i zagadnąć Harrego. Może czuje się skrępowany, dlatego milczy.
-Często
chodzisz na plażę? –podnoszę wzrok i mrużę oczy od rażącego mnie słońca. Muszę
naprawdę wysoko zadrzeć głowę, aby go zobaczyć. Zerka na mnie kątem oka i
marszczy brwi.
-Serio cię
to obchodzi? –prycha, wkładając ręce do kieszeni szortów.
-Tak
–uśmiecham się ale spuszczam wzrok, bo słońce okazuje się być zbyt rażące.
-Szczerze,
jestem tu pierwszy raz w życiu –wzrusza ramionami i śmieje się pod nosem. Wow,
wygląda tak uroczo. W jego policzku pojawiło się wgłębienie, które śmiało mogę
nazwać dołeczkiem. Patrzy w dół. Na mnie. W moje, kurwa oczy. W tym momencie mam
gdzieś słońce i utrzymuję to zabójcze spojrzenie. Nie potrafię się od niego
oderwać, to magnes. Ja jestem kawałkiem metalu. Podlegam mu. Wszystko co chce
abym zrobiła, zrobię. Kontynuujemy spacer wzdłuż promenady rozmawiając o
błahostkach. Kiedy nasze ręce ocierają się o siebie po raz pierwszy, kamienieję.
Napinam wszystkie mięśnie i opuszczam wzrok na nasze ręce. O kurczę, są bardzo
blisko. Gapię się na ręce, które także wydają się podlegać polu magnetycznemu
Harrego Styles’a. Kiedy podnoszę w końcu głowę widzę, że też patrzył tam gdzie
ja. Szybko odkręca głowę i chrząka nerwowo. Podoba mu się to? Zawstydził się,
bo go przyłapałam? Rano na mnie nawrzeszczał, a teraz patrzy na mnie jakbym była
watą cukrową.
-Co robimy
dzisiaj wieczorem? –nie zdaję sobie sprawy z mojego dwuznacznego pytania i
szczerzę się jak idiotka.
-My? –unosi
jedną brew i wybucha śmiechem jakby usłyszał od jakiejś małej dziewczynki, że
go kocha.
-My wszyscy
–poprawiam szybko, zaczynając się śmiać ale Harry nie odpowiada, zbywa moje
pytanie kąpletnie ignorując moją obecność.
Alarm! Znowu
zetknęliśmy się dłońmi. Widziałam jak zesztywniał. W końcu chowa dłonie do
kieszeni szortów po raz drugi i znowu chrząka. Odsuwa się i przepycha między
mnie, a Taylor po czym obejmuje dziewczynę w pasie. Czuję ukłucie zazdrości, nie
wiem czemu. To jego dziewczyna, pewnie pieprzą się co noc. Harry ma zabawkę, a
ona kogoś do kochania. Pewnie to jest ten misterny układ.
-Jesteśmy
–odzywa się Taylor wskazując palcem na wąską ścieżkę prowadzącą do morza. Jest naprawdę ładnie. Słońce rzuca połysk na palmy i morze, sprawiając, że jego tafla
razi. Im bliżej morza jesteśmy, tym głośniejsze stają się fale. Jest tłum
ludzi. Tęcza parasoli, koców i innych plażowych akcesoriów układa się w
niepasującą do siebie mozaikę. Podchodzimy do wolnego miejsca pomiędzy kocem
jakiejś rodziny samotnej kobiety i zakochanej pary. Rozkładamy nasze dwa
czerwone koce i siadamy. Naumyślnie zajmuję miejsce obok Harrego. On nawet
pięknie siada. Ja niemal rzucam się na piasek i stękam, a on niczym dama schyla
się i krzyżuje nogi siadając po turecku. Patrzę na niego spod przymrużonych
oczu, nawet nie jestem świadoma, że to robię.
-Hailee,
chodź bliżej – zza Harrego wychyla się bujna czupryna Loli. Kręcę niechętnie
głową, i mówię aby to ona do mnie podeszła. Muszę bronić mojego miejsca. Lola
robi Resting Bitch Face i z poirytowaniem wstaje, siadając naprzeciwko mnie.
Zerka na Harrego i uśmiecha się sztucznie. On przygryza wargę i odwraca wzrok.
Co to było?! W końcu siadamy w kółku i wyjmujemy jedzenie. Nawet nie wiedziałam,
że je mamy. Taylor wyjmuje rogaliki, które podobno sama upiekła. Wewnątrz
towarzyskiego kółka stoi koszyk z rogalami, obok leżą dwie duże butelki napojów
i paczka chipsów.
-Harry podaj
mi torbę –mówi Niall patrząc na stojącą obok kumpla torbę treningową. Mój
sąsiad podaje Niallowi worek bez żadnego wysiłku, a wypchany jest po brzegi. Nie
wiem jeszcze czym ale pewnie jest tam strój na siłownię. Kiedy blondyn rozpina
czarną torbę, słyszę stukot obijających się o siebie butelek. Zaczyna wykładać
szklane butelki z ciemno zielonego szkła. To piwo. O nie.
-No to, za
pierwszy dzień wspólnych wakacji! –unosi butelkę Niall w między czasie
otwierając ją otwieraczem. Kapsel pstryka i z butelki unosi się biała para.
Podaje otwieracz sąsiadce, Loli. Kiedy wszyscy trzymają butelki oprócz mnie czuję
się dziwnie.
-Nie pijesz?
–odwraca się w moją stronę Harry. Unosi brwi i ma na twarzy kpiący uśmiech.
Kiedy nie odpowiadam wybucha śmiechem i niedowierzająco kręci głową. –Ja pierdole,
masz siedemnaście lat! Najwyższa pora grzeczna dziewczynko.
Jego słowa
ranią mnie. Zaciskam zęby i patrzę w piasek. Chcę go ignorować ale nie
potrafię. Patrząc jak za jednym razem opróżnia pół butelki coś ściaska mnie w
gardle. Nie mogę nic powiedzieć. Czuję się upokorzona, nawet Lola nie stanęła w
mojej obronie. A dobrze wiedzą, że nie był to żart, bo nikt się nie śmiał.
-Napij się –szepcze
mi do ucha znajomy głos. Odwracam i widzę współczujący głos Loli. Kładzie dłoń
na moim udzie i patrzy w oczy. –To najwyższy czas, zamierzasz całe wakacje
patrzeć jak się upijamy i nie tknąć ani kropli?
Ma rację. Po
to tu jestem. Czekają mnie imprezy i między innymi alkohol, którego zamierzałam
się wyrzekać. Może warto wypić to piwo. Tylko jedno.
Nie! Co ja robię, nie! Uśmiecham
się do Loli i zdejmuję jej dłoń z uda.
-Wiesz,
jakie jest moje zdanie –wlepiam wzrok w ostatnie piwo leżące na kocu i nic
więcej nie mówię. Moja przyjaciółka też.
-Mogę wypić
twoje piwo, Panno Grzeczna? –kiedy unoszę wzrok, Harry już na mnie patrzy. Jego figlarne
oczy przyciągają mnie do tego stopnia, że przygryzam wargę i chrząkam. Zdaję
sobie sprawę jak to wyglądało, ale kurwa, kiedy on jest tak blisko nie potrafię
powstrzymać tego typu reakcji. –Mogę? –powtarza
nieco poważniej. Zastanawiam się nad decyzją, ale zakazanie mu i wypicie tego
piwa jeszcze bardziej by mnie ośmieszyło. Wyglądałoby to tak, jakbym chciała
zaimponować towarzystwu, co właściwie jest prawdą. Jednak nie. Nie chcę zaimponować towarzystwu, tylko Harremu.
-Pij –rzucam
posępnie i odwracam wzrok. Nie utrzymam jego spojrzenia ani sekundy dłużej.
Czuję jak moje policzki parzą, pewnie jestem cała czerwona.
-Dzięki –szturcha
mnie łokciem i kątem oka widzę, jak się uśmiecha. Nagle jest miły? Przed chwilą
się ze mnie nabijał, a teraz zachowuje się jak dobry kumpel? Boże, ten człowiek
ma dwadzieścia tysięcy różnych Harrych w jednym ciele. Jest po części nie do
zniesienia, a po części pociągający. Chce się go poznać, posmakować. Wejść do
jego stu jaźni-owego świata i zobaczyć jak to jest i przede wszystkim, dlaczego
tak jest. Nie mogę o nim myśleć w ten sposób. Ma dziewczynę, której ponoć nie
kocha, ale ona kocha go. Nie będę psuła tej dziwnej relacji. Aczkolwiek jest to
dla mnie tak wielka zagadka, że ledwo się powstrzymuję od zadania lawiny pytań.
-Jeśli chodzi o wieczór –zaczyna brunet, siadając do mnie przodem. –Robimy w domu imprezę. Taką z
alkoholem –porusza kilkakrotnie brwiami i śmieje się. Dopiero teraz zauważam,
że ma smiley. Rodzaj kolczyka wbity w wędzidełko. Zamieram, po raz setny
dzisiaj. Sam fakt, że nie zapomniał o moim pytaniu i siedzi tak blisko, że
dotyka moich kolan przyprawiają mnie o skamienienie. Czuję się jak wryta w
ziemię. Muszę szybko coś powiedzieć, inaczej uzna mnie za wariatkę. Dopóki uśmiecha się tym seksownym uśmiechem a pod górną wargą ulokowany jest kolczyk, nie wyduszę z siebie ani słowa.
-To fajnie –
tylko tyle mówię i to na dodatek piskliwym głosem. Harry zamiast przewrócić
oczami i odwrócić się, chichocze. Jak dziewczynka. Śmieje się uroczo i
przeczesuje palcami włosy. Patrze na niego, czekam aż również na mnie spojrzy i
nasze oczy się skrzyżują. Kontakt wzrokowy to jedna z najintymniejszych interakcji międzyludzkich. Uświadamiam sobie, że siedzimy w kole i wszyscy
się na nas patrzą. Szczególnie Taylor. Naciskam kolanem udo Harrego, który
podnosi wzrok i na sekundę nasze spojrzenia są jednością. Szkoda tylko, że ten wyczekiwany przeze mnie moment zobaczyli wszyscy nasi znajomi.
-O czym gadacie?
–wtrąca Taylor ze wściekłą miną. Jej brwi są ściągnięte, a na czole pojawia się
dziwna zmarszczka.
-O tym, jak
bardzo jej nie lubię –rzuca mi wściekłe spojrzenie i obraca się do pierwotnej pozycji. Sięga po rogalik i wkłada go do ust. Jest zarumieniony. Wszyscy uwierzyli w jego tanie kłamstwo. Oprócz Taylor. Siedzi niewzruszona z tą twarzą suki i piorunuje nas wzrokiem. Boże, my tylko gadaliśmy. Co z tego, że obydwoje się rumieniliśmy i stykaliśmy kolanami. No i siedzieliśmy do siebie przodem. No i może, nie zauważyliśmy, że wszyscy się na nas patrzą. No dobra, kurwa. Taylor wygrywa.
-Zdejmijmy ubrania, ludzie! –krzyczy Niall, rozluźniając napięcie, które jednak nie przestaje
udzielać się Taylor. Czuję się skrępowana ale chwytam od dołu koszulkę i
zdejmuję ją przez głowę. Układam w
kostkę i kładę przed sobą.
-Tylko nie
pognieć –śmieje się i kręci głową Harry. Znowu ze mnie kpi! Co on sobie myśli.
Chcę mu powiedzieć co o tym myślę ale w ostatniej chwili milknę. Harry
wstaje i zdejmuje spodenki rzucając je na piasek. Zaraz po tym wyswobadza się z
ciasnego t-shirtu. I tak oto stoi nade mną Harry Styles w samych spodenkach
kąpielowych w kolorze neonowej żółci. Widziałam już wcześniej jego brzuch ale
teraz, kiedy stoi w wielkim słońcu, a jego skóra nabrała połysku, dzięki
olejkom przeciwsłonecznych wygląda jeszcze lepiej. Nie wiedziałam, że to
możliwe. Jego tyłek jest tak samo dobrze zbudowany jak klata, nogi i, o kurwa,
jego ramiona. Mam przed oczami wizję jak uprawiamy seks i jego mięśnie pośladków napinają się w momencie, gdy we mnie wchodzi.
-Coś nie
tak? –pyta Harry przekręcając na bok głowę i wyrywając mnie z brudnych myśli.
-Y... n-nie –jąkam
się, zażenowana, że przyłapał mnie na gapieniu się na jego ciało. Patrzyłam na
wszystko oprócz twarzy,więc nie zauważyłam, że mnie widzi. Cholera, ale wtopa.
Styles śmieje się i przeczesując włosy. Łapie Taylor za dłoń i prowadzi do
morza. Rozpinam szybko spodenki i rzucam spontanicznie na piach po czym doganiam
towarzystwo.
-Ale zimne! –piszczy
Taylor chichocząc. Przewracam oczami na widok jej pustej reakcji. Zachowuje się
jak bezmózga Barbie. Moment, przecież ją uwielbiam! Czemu myślę o niej takie
złe rzeczy. Jest świetną koleżanką. Boże, czy ja jestem zazdrosna, czy ona
zaczęła być suką? Niestety to pierwsze. Szukam wzrokiem Loli ale ona już siedzi
w morzu i śmieje się sama do siebie. Niall jest na etapie moczenia stóp. Ma czarne bokserki i jest równie dobrze zbudowany jak Harry. Styles obejmuje
Taylor w pasie. Blondynka spięła włosy w koński ogon, który fruwa swobodnie na
wietrze. Patrzę na dłoń Harrego spoczywającą na biodrze dziewczyny. Zaciskam
szczęki i wzdycham ciężko, gdy zaczynam wyobrażać sobie, że ta ręka leży na moim
cholernym biodrze. Nie! Kurwa, Hailee, ogarnij się! On jest zajęty, nie zwraca
na ciebie uwagi. Harry robi krok w przód zostawiając swoją kochankę obok mnie.
Moją uwagę przykuwa wielki zwierz zajmujący całą powierzchnię jego lewej łopatki. To tatuaż
przedstawiający smoka ziejącego ogniem, jest zaplątany w jakąś sieć. Czy ten
wyraz buntu ma jakieś przesłanie? Może to metafora osobowości jego właściciela. Może Harry czuje się jak ten uwięziony w sidłach smok? Kolejne z
miliona pytań które tak bardzo chciałabym mu zadać, ale nie mogę. Nie mogę go
pragnąć, kochać... poznać. Kręcę głową i znowu zostaję przyłapana. Taylor patrzy na
mnie spod przymrużonych powiek. Przez ostatnią minutę patrzyłam na łopatkę jej
faceta. Najwyraźniej to widziała. Pocieram dłonią kark i uśmiecham się nerwowo.
-Tylko my
nie weszłyśmy jeszcze do wody, najwyższy czas –unoszę brwi i gestem dłoni każę
jej wejść. Przewraca oczami i na moment się uśmiecha. To jeden z tych uśmiechów przeciekających nienawiścią do rywalki. O ile nazywa mnie rywalką. Nie mam szans u Harrego, szczególnie z taką konkurencją. Pewnie Tay jest jedyną
dziewczyną która go poznała, wie jaki jest, zna przekaz smoka na łopatce i żyje
w jego pogmatwanej rzeczywistości, tymczasem ja jestem tą głupiutką nic nie
rozumiejącą dziewczynką, która podrywa jej faceta. Muszę się ogarnąć, jak
najszybciej. Wchodzę coraz głębiej do morza napinając każdy mięsień mojego
ciała. Woda jest bardzo zimna, co mnie dziwi, bo na zewnątrz jest upalnie Taylor
trzęsie się jak galaretka. Opuszczam wzrok na jej piersi. Są wyjątkowo
pokaźnych rozmiarów, a uwięzione w niebieskim staniku push-up wydają się jeszcze
większe. Przenoszę wzrok na moje, średnich rozmiarów, cytrynki i ponownie na
jej melony. stojąc obok niej czuję się jak brzydkie kaczątko. Jesteśmy już zanurzone po pas. Lekkie fale muskają moje coraz wyższe partie ciała. Mam gęsią
skórkę. Kątem oka dostrzegam jej płaski wyrzeźbiony brzuch, a w pępku błyszczący kawałek metalu. To kolczyk. Wow, seksowny. Opuszczam głowę i patrzę jak fala podmywa
moje piersi. Szukam wzrokiem Harrego, ciekawa jestem co robi. Widzę. Wystaje tylko jego głowa, jesteśmy bardzo blisko niego. Jego oczy skierowane są na
mnie. Ma poważną minę i uchylone usta. Nie patrzy, jednak na moją twarz,
spojrzenie tkwi o wiele niżej. Czuję się zawstydzona, więc natychmiast zanurzam się
pod wodą na kilka sekund. Zimna woda uderza w moją twarz, kiedy się wyłaniam pieką mnie oczy. Przecieram je palcami i wycieram dolną powiekę, na wypadek gdyby rozmazał się mój tusz do rzęs. Znowu on. Jakim cudem jestem już tak
blisko tej idealnej buźki. Patrzymy na siebie przez chwilę z kamiennymi
twarzami.
-Widziałam z
jakim wzrokiem na mnie patrzyłeś, gdy wchodziłam do wody –zawiesza mu się na
szyi Taylor. Oblizuje wargi i wpija się w jego wystający obojczyk. Harry zamyka oczy z podniecenia. Odwracam się i podpływam do Loli. Nie będę
gapiła się na nich. Jakbym pierwszy raz widziała akt seksualny.
-Masz nowy
kostium? –zauważa Lola, kiedy podchodzę do nich na płytszą wodę. tafla morska sięga mi
nad pępek. Kiwam głową i prostuję się. Mój łososiowy stanik z push-up'em
prezentuje się nieźle, wiem o tym.
-Długo będą
się tak mizdrzyć –wskazuje głową Harrego. Zamieram, gdy widzę jak namiętne są
ich pocałunki. Są jakieś dwadzieścia metrów głębiej od nas. Moment. To nie są tylko pocałunki. Taylor jest zarumieniona, i powoli podskakuje do góry. Słyszę
głośny jęk po chwili obydwoje chichoczą. Jej głowa odchyla się do tyłu, a usta
pozostają otwarte. Harry patrzy na nią pół otwartymi oczami i widzę jak jego
ramię się napina, a ręka rytmicznie rusza. O mój Boże! On jej robi palcówkę!
Taylor łapie go za włosy i finalnie krzyczy. Chłopak zatyka jej usta
pocałunkiem. Odwracam głowę, żałując, że w ogóle tam popatrzyłam. Moje pytanie o
ich mizdrzeniu było bardzo nie na miejscu. jedna z brwi Loli jest uniesiona.
-Co cię to
interesuje, kochana? –marszczy nos i patrzy tak jakby chciała mnie rozgryźć.
-Po
prostu... chciałabym... poznać ich, a cały czas są sobą zajęci –wzruszam ramionami
i odwracam głowę.
-Podoba ci
się Harry? –pyta podejrzliwie. Wybucham śmiechem i stukam się w głowę.
-Chyba
oszalałaś!
Brunetka trzęsie
głową i zaczyna płynąć do brzegu. Podążam za nią. Wychodzimy z morza i
biegniemy do koca. Gorący piasek parzy mnie w stopy, więc gdy tylko na moim horyzoncie pojawia się koc,
niemal rzucam się na niego. Lola śmieje się widząc moje zachowanie. Kładę się
na miękkim kocyku brzuchem do góry i opalam się. Zamykam oczy i słucham szumu morza. Fale
rytmicznie uderzają w piasek z charakterystycznym hukiem. Lola leży na brzuchu
i przegląda coś w swoim telefonie. Typowo. Nie wiem gdzie poszedł Niall ale
zakładam, że wciąż pływa. Codziennie w Kalifornii trenuje pływanie, bierze
udział w zawodach etc. To jego pasja. Po kilku minutowym wylegiwaniu się na
słońcu słyszę narastające śmiechy. Uchylam jedno oko i widzę dwie rozmazane
sylwetki idące w moja stronę. Blond czupryna i ciemne włosy od razu mówią mi kto
to. Harry siada na kocu obok moich stóp, a Taylor oznajmia, że idzie po lody.
-Posuniesz
się? –mówi chłopak do Loli. Brunetka robi mu miejsce i Styles kładzie się miedzy
nami na plecach. Jego ręka dotyka mojej ręki, biodra tak samo. Wstrzymuję
oddech nie wiedząc co robić. Odwracam głowę w jego stronę. Fuck. Patrzy się na
mnie. Utrzymuję spojrzenie nie dłużej niż sekundę. Leży tak blisko, że słyszę
jego oddech, a nawet go czuję. Lekki podmuch łaskocze mnie w szyję. On mnie
podrywa. Na pewno. Co z Taylor? Jest zajęty, nie rozumie tego? Może jest
niewierny? Fuckboy?
-Czemu tak
na mnie patrzysz? –pytam i zamykam oczy delektując się słońcem jakie parzy moją
skórę.
-Nie wiem –jego
palec odnajduje moją dłoń. Zahacza kciukiem o mój palec wskazujący. Co on wyprawia!? W każdej chwili ktoś może to zobaczyć i znienawidzą nas oboje.
-Co robisz!?
–odsuwam rękę i wstaję podpierając się na łokciach. Odwracam twarz w jego
stronę i mrużę oczy. Nie odpowiada na moje pytanie, patrzy tylko tym swoim
szyderczym, rozbawionym wzrokiem.
-Prawie się nie znamy –szepczę, znowu rozkładając się na kocu. Obok leży Lola ale jest chyba zbyt pochłonięta telefonem.
-No i tak ma
zostać –rzuca szybko i twardo, po czym odwraca głowę w przeciwną stronę.
Co to miało
znaczyć? Co to za odpowiedź? Patrzy na mnie przez cały dzień, kładzie się i
siada tu gdzie ja, gapi się na moje cycki, rozmawia głównie ze mną, bawi się
moim palcem i styka ze mną ciałem, a na koniec mówi, że nigdy się nie poznamy, bo tego nie chce. Co jest!? Co to za człowiek! Daje mi znaki, że nie jesteśmy tylko znajomymi, a potem mówi, że nie chce mnie poznawać?
-Jeśli zamierzasz po raz kolejny gapić się na mnie takim wzrokiem albo łapać za rękę
to musisz mi coś o sobie powiedzieć, jeśli nie, to nawet mnie nie dotykaj –odsuwam
łokciem jego zbyt blisko leżącą rękę.
Siada prosto
i patrzy na mnie z góry.
-Mam dziewczynę,
nie interesuje mnie nikt inny –ściąga brwi i kręci głową. –Idę jej poszukać –wstaje
i otrzepuje tyłek z piasku. Rzuca mi pełne wstrętu spojrzenie i odchodzi.
No nie!
Kurwa! Mam jasne dowody, że do mnie zarywał a teraz się wszystkiego wypiera!? Muszę
go zapytać o tak wiele rzeczy, chcę... Nie umiem przestać o nim myśleć. To pierwszy dzień z tym humorzastym facetem a
ja już jestem u kresu wytrzymałości emocjonalnej. Dopóki jasno mu nie
wspomniałam o tym co robi nie miał nic przeciwko niewinnym flirtom. Wypiera się
swoich uczuć. Tak. Rozgryzałam 1/10000 część jego. Wypiera się swoich uczuć,
nie chce czuć tego co czuje. A może jestem zadufaną w sobie dziewczyną i tylko
mi się wydaje, że do mnie zalatuje... Powiem po raz kolejny, ale nurtuje mnie to. MUSZĘ SIĘ O NIM CZEGOŚ DOWIEDZIEĆ.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To był kolejny rozdział. zdobyłam już kilku czytelników i nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, z tych kilku komentarzy.
Pół roku temu wysłałam moją własną książkę do wydawnictwa ma tytuł "To już nie wróci". Nigdy nie wierzyłam, że mi odpiszą, a tu niespodzianka. Ostatnio przeglądając moją pocztę zobaczyłam maila od wydawnictwa. Zaproponowali mi współpracę. Chcą wydać moją książkę! Ten, może dla wielu z was nic nie warty, sukces jest dla mnie jedną z najwspanialszych rzeczy w życiu, zaraz po tym zaczęłam publikować fanfiction na blogu. I oto jestem, z trzecim rozdziałem. Prawdopodobnie wkrótce wydam książkę i będzie dostępna w księgarni wydawnictwa, a w najlepszym wypadku w Matrasie. No ale to jeszcze daleka droga na razie chcę podarować pdf. z książką moim najbliższym przyjaciołom, jeśli ocenią ją pozytywnie, za pół roku moja książeczka będzie gotowa na sprzedaż. Chciałam się z wami podzielić ,jedną z bardzo ważnych dla mnie w tym momencie, informacji, no i jeszcze raz dziękuję tym co czytają i komentują bloga :)
niedziela, 24 lipca 2016
Rozdział 2
Dojeżdżamy
do ulicy, na której stoją same kamienice. Nie wiele widzę bo jest tu naprawdę
ciemno, jedynym źródłem światła są okna mieszkalne. Wchodzimy do środka po
betonowych schodach. Ściany które mijamy są poobdzierane, a zapach przypomina
stęchliznę. Idę na końcu patrząc jak Taylor i Niall wciągają na górę ledwo
żywego Harrego. Jego nogi potykają się o każdy stopień. Wciąż słyszę cichy
szloch Taylor. Musi go kochać. Nadal nurtuje mnie pytanie czemu aż tak się
upił. Podobno niektórzy robią to po to, aby odreagować ból.
Kurwa Hailee
przestań o nim myśleć.
Mijamy dwa
piętra i zatrzymujemy się na trzecim. Niall przytrzymuje Harrego podczas, gdy
blondynka szuka kluczy w torebce. Popycha drzwi, które z piskiem się otwierają, następnie wchodzi i rzuca klucz
na szafkę przy wejściu. Podłoga skrzypi pod jej ciężarem. Zaglądam do
mieszkania. Wydaje się ogromne. Nie spodziewałam się, że w tej obskurnej
kamienicy znajduje się tak gustownie urządzone wnętrze. Wchodzę do środka
przepuszczając chłopaków. W przestronnym korytarzu nie stoi nic oprócz wielkiej
szafy wnękowej opatrzonej lustrami oraz komody z białego drewna. Podłoga z
pewnością przetrwała wojnę. Zostawiam buty w holu i zaglądam do olbrzymiego
salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Pierwsze drzwi po lewej prowadzą do
sypialni Taylor i Harrego. Zaglądam ukradkiem. Światło jest zgaszone ale widzę
potężne łóżko małżeńskie. Na ścianach wiszą obrazy gołych kobiet. Nieźle. Okna są
odsłonięte i widzę małą wąską uliczkę, przypominającą scenę z horroru.
Naprzeciwko łóżka stoi taka sama szafa jak w przed pokoju. Orientuję się, że
stoję tu sama więc kieruję się do salonu do reszty osób. Na środku stoi kanapa w
kształcie litery L obok kilka szarych stolików i na wprost telewizor zajmujący
połowę ściany. Robi wrażenie. Nie ma tu nic więcej oprócz kilku donic z
kwiatami przy ścianie prowadzącej na balkon. Taylor stoi przy wyspie kuchennej
nalewając wodę do wysokiej szklanki. Panuje tu cisza. Zabójcza cisza. Aneks
kuchenny jest urządzony w białej tonacji, wyspa kuchenna pozostaje czarna, a
wokół niej stoją wysokie krzesełka z niskimi oparciami. Mniej więcej na środku
pokoju widnieje duży jesionowy stół z około 12 krzesłami obłożonymi białą
tapicerką. Na środku jadalnego stołu maluje się owalny wazon ze świeżymi
różami. Ich zapach wyczuwalny jest w całej części dziennej tego domu. Walczę z
myślami, aby nie przerwać tej ciszy ale Taylor robi to za mnie.
-Niall śpisz dzisiaj w jednym łóżku z Harrym,
to będzie wasz pokój, ja wybieram salon. Nie będę spała z tym pijakiem –wlepia
wzrok w szklankę. W jej głosie czuć zażenowanie i wściekłość. Widocznie nie tak
zaplanowała sobie dzisiejszy wieczór. –Idź już do niego i zanieś mu tą
szklankę. –Wyciąga dłoń przekazując wodę w ręce Nialla, który siedzi przy
wyspie kuchennej.
-Dziewczyny,
wasz pokój jest tam –wskazuje palcem białe drzwi obok sypialni Taylor i
Harrego. Kiwam porozumiewawczo głową i wstaję z kanapy. Chwytam Lolę za rękę i
prowadzę do pokoju. Taylor tym czasem rozkłada się błyskawicznie na sofie i
nakrywa leżącym obok czarnym kocem. Zastanawiam się nad powiedzeniem dobranoc
ale czuję, że to nie na miejscu.
Przechodzę
obok sypialni staram się nie zaglądać do środka ale mimo to widzę Harrego
leżącego po lewej stronie łóżka. Ma otwartą buzię i półprzymknięte oczy.
Wygląda dość strasznie. Wchodzę do mojego pokoju. Śpimy na takim samym małżeńskim materacu jaki jest w
pokoju Taylor i Harrego. Ściany są pomalowane na biało, a na jednej z nich jest
fototapeta w różowe kwiatki. Siadam na łóżku obok Loli. Dziewczyna wpatruje się
w swoje stopy i nic nie mówi. Zapalam lampkę stojącą na szafeczce obok mojej
strony łóżka. Daje różowe światło. Przed wejściem pod kołdrę wącham
tulipany stojące w wazonie na szafce. Na przeciwko stoją dwie komody jedna
biała, druga czarna, a na nich kilka bibelotów. Na środku pomieszczenia leży
dywan z długim włosiem. Okno zasłonięte jest szarą ciężką zasłoną, która
sprawia, że pokój wydaje się być przytulny. Pomiędzy komodami stoi wysokie i
szerokie lustro ozdobione lampkami.
-Głupio
wyszło –odzywa się Lola odwracając głowę w moim kierunku.
Nie wiem o
czym mówi ale zamiast udawać nierozgarniętą Hailee przybieram postać bystrej dziewczyny. Pewnie mówi o Harrym ale nie zamierzam nic sugerować.
-Harry jest,
a przynajmniej był super gościem. Najwyraźniej życie mu się spieprzyło. Taylor
źle to znosi –szepcze aby inni domownicy nie usłyszeli jej słów. Powoli je
analizuję nie wiedząc co odpowiedzieć. Opieram się o wezgłowie łóżka i patrzę
przed siebie.
-Harry ją
kocha? –pytam niespodziewanie. Co mi przyszło do głowy, że powiedziałam to na
głos?! Lola unosi brwi mając nadzieję, że się przesłyszała. Nastaje chwila
krępującej ciszy.
-Harry nigdy
nie kocha –odzywa się znajomy męski głos. Patrzę w kierunku drzwi i widzę Nialla
ubranego w t-shirt i dresy. Kiedy mam już gotową odpowiedź Niall wraca już do
swojego pokoju. Musiał nas usłyszeć jak wychodził z łazienki. Lola robi dziwną
minę jakby ją to bolało. Czemu tylko ja o niczym nie wiem? Co to za chłopak?
Udaję, że wiem już co chcę wiedzieć i zatapiam się pod kołdrą. Miękka
bawełniana poszewka otula mnie od stóp do głów po chwili światła gasną, a
materac ugina się pod ciężarem Loli. Odwrócona jest do mnie plecami, ja do niej
również. Próbuję zasnąć.
***
Światło
dzienne wdziera się przez zasłonę. Powili otwieram oczy i przeciągam się na łóżku.
Dopiero teraz czuję jak miękki jest materac, na którym leże. Nie lubię tego
rodzaju wygód, działają na mnie negatywnie. Ból pleców czuję od razu po
pierwszej zmianie pozycji. Krzywię się i patrzę w prawo. Widzę Lolę, która
najwyraźniej jest w środku snu. Wstaję i szukam w mojej bluzie telefonu.
Wyciągam go i patrzę na godzinę. Jest ósma dwadzieścia. Postanawiam już wstać
ale czegoś mi tu brakuje. Mojej walizki. Została pewnie w aucie Taylor.
Postanawiam zaczekać aż wstanie i da mi
kluczyki. Mam na sobie bokserkę i satynowe spodenki w kolorze kremowym. Wyzywający
strój jak na mnie, ale kto wstaje o tak wczesnej godzinie? Wychodzę z pokoju
ostrożnie rozglądając się po korytarzu. Chyba nikogo nie ma, każdy śpi.
Przechodzę przez korytarz i idę do centrum mieszkania czyli do salonu.
Podchodzę do balkonu i otwieram drzwi. Zawsze czułam dziwny pociąg do
wszystkiego co jest związane z naturą, więc stawiam gołą stopę na, jeszcze
nienagrzanym, betonie tarasowym. Opieram dłonie na barierce i wychylam się do
przodu, spoglądając w dół. Rany, ten taras jest tak samo obskurny jak widok z
niego. Hiszpański naród krząta się po wąskich kamiennych alejkach. Są przeraźliwie klaustrofobiczne. Tętniąca życiem uliczka wygląda jak skupisko mrówek.
Ludzie najzwyczajniej nie mają miejsca na swobodne ruchy i ocierają się o
siebie nawzajem, nawet nie przepraszając za naruszenie prywatności. Patrzę na
niebo, jest bezchmurne. Od razu myślę o plaży i nowym bikini, które kupiłam. Kiedy dochodzę do wniosku, że dotleniłam się
wystarczająco, aby w zgodzie z naturą zjeść coś zdrowego, odwracam się na pięcie
i z uśmiechem wracam do salonu. Kamienieję. Na krzesełku przy wyspie kuchennej
siedzi Harry Styles. Ma rozpuszczone włosy które opadają mu na ramiona i kręcą
się przy końcówkach. Jego zimne spojrzenie wbite jest we mnie. Przez cały czas
mnie obserwował. Pewnie myśli, co to za wariatka stoi na moim tarasie i szczerzy
się sama do siebie.
W dłoni
trzyma fliiżankę kawy i nerwowo skubie zębami dolną wargę. Kto pierwszy się
odezwie? Myślę, że to mój krok, w końcu to jego dom, ja jestem tylko intruzem.
Kiedy już mam coś powiedzieć Harry przeczesuje włosy i mówi za mnie.
-Kim jesteś?
–jego niski zachrypnięty głos przyprawia mnie o gęsią skórkę. Splatam ręce na
klatce piersiowej i krzyżuję nogi, jestem zbyt naga. Dopiero teraz to czuję.
Harry mierzy mnie wzrokiem od stóp do głów i chrząka odwracając wzrok. Patrzy
na swoją filiżankę obojętnym wzrokiem.
-Hailee
Jones –Stoję jak słup i patrzę na niego przestraszonymi oczami. Jest cholernie
przystojny po mimo, że ma wielkie wory pod oczami i jest blady. To pewnie kac.
–Jestem z Niallem i Lolą.
Chłopak kiwa
głową i wypija łyk kawy, zamykając na chwilę oczy. Delektuje się nią. Od razu
czuję, że to jakiś trop do poznania tego chłopaka. Ma sentyment do tak błahych
rzeczy jak kawa. Smakuje ją jakby to był niecodzienny rarytas, a tym czasem to
najzwyklejsze cappuccino. Oho, pewnie typ wrażliwca, a nie pijackiego dupka. Z
resztą te dwie rzeczy wcale się nie wykluczają.
-Chcesz
kawy? –pyta łagodnym głosem wskazując głową ekspres. Mój strach powoli mija.
Harry jest uprzejmy.
-Tak,
poproszę –podchodzę do ekspresu nie wiedząc czy mam sama go obsłużyć czy może
mi pomoże. Patrzę na maszynę, nie wiedząc co zrobić. Zerkam kątem oka na
bruneta. Śmieje się cicho.
-Siadaj,
zrobię ci –sugeruje wstając z krzesła i wyjmując czystą filiżankę z szafki nad
nami.
Uśmiecham
się i zajmuję miejsce naprzeciwko niego. Powinnam zacząć rozmowę, jest dziwnie
niezręcznie ale nie mogę przestać przyglądać się jego sylwetce. Ma na sobie
tylko workowate szare dresy. Kiedy wstaje od stołu mam okazję przyjrzeć się jego
mięśniom brzucha. Jego idealny sześciopak kończy się literą V prowadząc do
miejsca, na które myśl przechodzi mnie fala podniecenia. Przygryzam wargi, a Harry
odwraca się i niesie mi kawę. Podchodzi do lodówki wyjmując mleko i po drodze udaje
mu się jeszcze wziąć cukierniczkę. Prawie upuszcza kartonik na podłogę i śmieje
się gdy finalnie wyślizguje mu się i spada z hukiem na stół. Stawiam mleko prosto i
chichoczę jak wariatka. Stawia kawa przede mną i puszcza oczko. Rany, czy to miał być flirt? Jeśli tak, świetnie mu się udało. Rozpływam się pod jego głosem i przysuwam kawę do ust.
-Jak ci się
podobała wczorajsza noc? –pytam i szybko gryzę się w język. Czemu zadałam tak
głupie pytanie. Jasne, że mu się nie podobała. Harry reaguje inaczej niż
powinien. Marszczy brwi i robi się czerwony na twarzy. Wysuwa dolną szczękę i
patrzy na kawę. Zaciska powieki i odpowiada twardym, szorstkim głosem.
-To nie
twoja sprawa Haie.
-Jestem Hailee -poprawiam go.
Przełykam
gulę w gardle. Chyba trafiłam w jego czuły punkt. Zdenerwowałam go. Kurwa.
-Przepraszam
nie chciałam cię... –zaczynam roztrzęsionym głosem.
-Zdenerwować
–dokańcza. –Każdy to mówi –kręci poirytowany głową po czym wstaje i odstawia
filiżankę do zmywarki. Zamyka ją i omijając mnie wzrokiem wychodzi z kuchni. Słyszę
jakieś głosy po chwili do kuchni wchodzi Lola.
-O Hailee!
Poznałaś już Styles’a? –pyta z uśmiechem na twarzy. Ma na sobie satynową
koszulę nocną sięgającą do połowy uda.
-Ta
–odpowiadam unikając kontaktu wzrokowego. Lola marszczy nos i przechyla głowę
aby spojrzeć mi w oczy.
-Nabroiłaś?
–unosi brwi przystawiając do mnie krzesło. Siada na nim i wierci we mnie dziurę
wzrokiem.
-Zapytałam
go o wczoraj i się zdenerwował –zaciskam usta w wąską kreskę i podnoszę oczy
aby zobaczyć jej reakcję.
-Cholera
jasna Hailee! –opuszcza ręce w geście kapitulacji. –Harrego nie pyta się o
przeszłość –mówi smutnym tonem.
O co chodzi
z tymi zasadami? Harry nigdy nie kocha, Harrego nie pyta się o przeszłość. Co
jeszcze do diabła?! Czy to jakiś napuszony pijak czy pospolity arogancki dupek?
Lola podchodzi do zlewu i nalewa sobie wodę do szklanki. Myślę chwilę o całym
zajściu. Nie mieści mi się w głowie ta cała lista zasad. Na pewno jest dłuższa.
Nie będę traktować go inaczej niż wszystkich. W dupie mam czego nie wolno robić
przy Harrym, a co wolno.
-Za kogo on
się uważa?! –mój zdenerwowany głos dociera do Loli. Odwraca się na pięcie i
piorunuje mnie wzrokiem.
-Przestań
Hailee. –szepcze opierając się plecami o lodówkę i zaciskając powieki. –Po
prostu nie dopytuj, odpuść, to co widzisz i to co sam ci powie musi ci
wystarczyć. On... on nie udziela zbyt wielu informacji o sobie.
--------------------------------------------
To był drugi rozdział, dziękuję, każdemu kto chociaż odwiedził mojego bloga. To dla mnie bardzo ważne, bo dopiero zaczynam przygodę z fanfiction i blogspotem, tak więc nawet nie wiecie jak bardzo cieszyłabym się z chociaż jednego komentarza. Miłego dnia
Aniaa.
sobota, 23 lipca 2016
Rozdział 1
-Hailee, do
cholery pospiesz się! –krzyczy moja najlepsza przyjaciółka Lola, opierając się
o framugę drzwi. Jej łokieć spoczywa na rączce od turkusowej walizki, która
niemal pęka w szwach.
-Staram się
jak widzisz –bronię się, biegając pospiesznie z jednego kąta w drugi i zbierając
po drodze kolejne ubrania.
Lola tylko
przewraca oczami i kontynuuje gapienie się na mnie.
-Niall już
jest –oznajmia po chwili patrząc w wyświetlacz swojego iphone’a.
Spieszę się
jak tylko potrafię. Wiem, jak Niall –nasz wspólny przyjaciel, nie lubi
spóźnialskich. Zabierając kolejne rzeczy myślę o podróży. W końcu poznam Harrego i Taylor. Podobno są świetnymi
ludźmi. Nie wiem jeszcze gdzie będę mieszkać, ani jak długo. Wiem tylko, że
Niall jedzie na jakiś czas do miasta swojego najlepszego kumpla Harrego. Odkąd
Harry uciekł z domu, chłopcy nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. Teraz jednak
planują nadrobić stracony rok przyjaźni, a ja i Lola zabieramy się razem z nim
na dwa miesiące szalonych wakacji. Należe do tej grzecznej grupy więc dla mnie
szalone wakacje wiążą się jedynie z wracaniem do domu po 22, ale Lola ma inne
zamiary. W końcu rodzice nie będą jej pilnować, taka osoba jak ona nie zmarnuje
szansy na nieograniczone litry alkoholu, niepoliczalne paczki papierosów,
różnego rodzaju narkotyki i oczywiście seks. Jesteśmy w ostatniej klasie liceum
a ta dziewczyna potrafi bawić się jak nikt inny.
O Harrym i
Taylor nie wiem nic, Niall nie zdradza o nich żadnych informacji chociaż wiem,
że wie o nich wiele
W końcu kończę
moje pakowanie i znoszę walizkę po schodach. Rodzice siedzą przy kuchennym
stole pijąc kawę, kiedy mnie zauważają robią smutne uśmiechy i podchodzą do
mnie.
-Baw się
dobrze, kochanie. Będziemy tęsknić –całuje mnie w czoło tata, drugą ręką
obejmując. Uśmiecham się do nich serdecznie i uświadamiam sobie jak bardzo będę
za nimi tęsknić, nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo. To całe dwa miesiące.
-Uważaj na
siebie –macha do mnie mama gdy mijam próg drzwi. –Ty też Lola! Pilnuj
Hailee–dodaje wychylając się aby zobaczyć moją przyjaciółkę.
-Będę jej
pilnować, Pani Jones –macha jej z tym anielskim uśmiechem na twarzy po czym
przenosi na mnie swój wzrok. Spojrzenie od razu nabiera figlarności. Lola Bear
ma mnie pilnować? Do cholery to mały diabeł!
Wsiadamy do
samochodu Nialla i jedziemy na lotnisko. California jest piękna ale ile można
tu być? Cały rok siedzę w tym stanie i naprawdę mam go dosyć! Przede mną
słoneczna Hiszpania, wielkie miasto Barcelona z super klubami a także plaże i
nowi znajomi. Może nawet jakaś wakacyjna miłość? Śmieję się sama do siebie na
myśl o mnie z jakimś chłopakiem. To nie moje klimaty. Jestem zbyt...
niedoświadczona. Spotykałam się z chłopakami ale to nie były randki, stroniłam
zawsze od tego typu wydarzeń. Wolałam bezpieczne grono Loli i Nialla. Dojeżdżamy
na lotnisko, bierzemy nasze walizki i kierujemy się do punktu odpraw. Bagaże
jadą w siną dal i idziemy do bramek. Mamy jeszcze trochę czasu do naszego lotu więc idę z Lolą
powęszyć w dziale kosmetycznym. Zakopuję się w dziale marki Benefit i testuję
ich maskary. Po kilkunastu minutach przemyśleń decyduję się na jedną z nich o
nazwie ‘They are real’ i szukam wzrokiem Loli. Kiedy widzę, że trzyma koszyk od
razu czuję przypływ paniki. Ile mogła kupić w tak krótkim czasie?! Jej
promienna twarz z szerokim uśmiechem biegnie w moim kierunku.
-O Mój Boże
–zaczyna z ekscytacją pokazywać mi zawartość swojego koszyka. Maskara, podkład,
paleta cieni, lakier do paznokci, bronzer, i krem do twarzy. Nie pytam ją skąd ma
na to kasę, bo i tak nie powie prawdy. Nie wiem, nie mam pojęcia. Ma wiele
drogich rzeczy, a wiem, że jej rodzicom średnio się powodzi. Idziemy do kasy i widzimy
czekającego na nas blondyna – Nialla. Jego szczupła umięśniona sylwetka opiera
się o ścianę skelpu i nie tracąc czasu flirtuje z jakimś rudzielcem. Typowy
Niall Horan. Przeczesuje co chwila swoją blond czuprynę i szelmowsko uśmiecha
się do dziewczyny, która chichocze z jego tanich żartów. Dobrze, że chociaż mi i
Loli się nie podoba.
Wychodzimy
ze sklepu, przeglądam się w lusterku w sklepie i poprawiam moją oversizową
bluzę z kapturem. Należy do Nialla ale chwilowo jest moja. Czerwona hoodie
pasuje do moich czarnych szortów i, trochę już wyblakłych, bordowych Vansów. Poprawiam moje
brązowe fale.
-Chodź już
pięknisiu –łapie mnie za ramię Niall i ciągnie w stronę naszego samolotu.
Marszczę brwi ze złości i idę za nim.
Wsiadamy do
samolotu. Pięciogodzinny lot mija mi na śnie. Jak zwykle. Kiedy wydostajemy się
z lotniska z naszymi walizkami czuję na sobie gorący powiew hiszpańskiego lata.
Upał działa napotnie na moją część ciała odzianą w grubą bluzę. Szybko ją
zdejmuję. Pod spodem mam białą bokserkę. Oddaję bluzę przyjacielowi, który jest
zbyt przejęty sytuacją by to zauważyć. Rozgląda się po parkingu. Najwyraźniej
ktoś po nas przyjedzie. Przede mną rozpościera się wielki parking. Słońce
powoli chowa się za widnokrąg sprawiając, że zwykłe lotnisko wydaje się być
brawurowe. Ludzie wchodzą i wychodzą z walizkami, wydają się być szczęśliwi.
Patrzę tam gdzie przyjaciel i dostrzegam białego mercedesa, który jedzie
stanowczo za szybko. Za kierownicą siedzi groźnie wyglądająca wysoka blondynka
z włosami do ramion i wyrazistą krwistą szminką. Zatrzymuje się gwałtownie i
szybko się do nas uśmiecha. Wysiada z pięknego wozu. Słyszę jak jej szpilki
uderzają w betonową posadzkę. Gdy udaje mi się zobaczyć ją w całości pierwsza
rzecz jaka mi przychodzi do głowy to ‘ wow jest naprawdę wysoka i chuda’. Jej
krótki top idealnie przylega do ciała i dobrze modeluje piersi. Lekko
zarysowane mięśnie brzucha są w połowie przykryte spodenkami z wysokim stanem a, smukłe szczupłe nogi sprawiają, że mogłabym być lesbijką. Swoboda z jaką
chodzi w szpilkach przyprawia mnie o zazdrość. Piszczy radośnie widząc Nialla.
Otwiera ramiona i niemal rzuca się na niego. Stoję obok i przyglądam się całej
sytuacji. Lola jak zwykle grzebie coś w swojej komórce ledwo zauważając obecność nowej koleżanki.
-A ty jesteś
pewnie Hailee –odwraca się do mnie obdarzając mnie jednym z tych gwiazdorskich
uśmiechów. Kiwam głową i odwzajemniam uśmiech. –Jestem Taylor dziewczyna
Harrego –dodaje.
Informacja
uderza we mnie z dużą siłą. Rozdziawiam usta nie wierząc, że to jest ta Taylor
z którą spędzę lato. Jest zajebista! Lola chowa telefon do tylnej kieszeni
dżinsowych szortów i szybko się uśmiecha. Tak to typowy uśmiech Loli. Wygląda
tak sztucznie, że aż razi a jednak jest prawdziwy. Taylor również to zauważa,
bo na jej gładkiej jasnej buźce pojawia się grymas.
-Lola Bear
–przedstawia się wystrawiając dłoń ze sztucznymi czerwonymi paznokciami.
-Miło mi was
poznać. Harry nie może się doczekać aż was zobaczy. Umówiliśmy się z nim tak,
że zawiozę was do klubu w okolicy i on już tam będzie czekał. Jest późno, a to
wasza pierwsza noc, trzeba to uczcić, co nie? –unosi w ekscytacji brwi i
zaprasza do swojego auta. Uśmiecham się nieśmiało, w obawie, że impreza będzie
naprawdę ostra. Lola od razu uśmiecha się zawadiacko i patrzy porozumiewawczo
na równie usatysfakcjonowanego Nialla. Tylko ja jestem taką pieprzoną
abstynentką. Wsiadamy do samochodu. Dociera do mnie woń nowego auta. Skórzana
tapicerka miło chłodzi mi uda.Siadam przy drzwiach i obserwuję mijane
krajobrazy. Cieszę się że tu jestem i zamierzam się dobrze bawić po mimo, że nie piję. Nikt nie przekona mnie do picia przed 21 rokiem życia.
-Nie bój się
kochanie –szepcze parząc mi w oczy. Jest naprawdę cudowną przyjaciółką, w pełni
akceptuje to jaka jestem i jak bardzo boję się takich wydarzeń. –Spędzimy tak
całe lato, musisz się uodpornić, poczekaj aż poznasz jakiegoś Hiszpana od razu
cały świat ci się zmieni. –uśmiecha się. Nie są to słowa które chciałam
usłyszeć ale uśmiecham się jednym z najszczerszych sztucznych uśmiechów jakie
umiem wykonać i doganiam Taylor z Nialla. Kupują wejściówki dla naszej czwórki.
Ochroniarz mierzy nas wzrokiem szacując ile możemy mieć lat. O nie. Nie wpuści
nas. Nieoczekiwanie Taylor wyjmuje coś ze swojej torebki. To dowód!
-Widzę, że
się Pan waha –podaje mu dokument i seksownie przygryza usta.
Facet kiwa
głową i oddaje kartę. Gestem dłoni każe nam wejść. Taylor ma 21 lat?
-To podróba
–śmieje się patrząc na Nialla, który mówi jej jak świetna jest. Idą przede mną, więc nic nie mówię tylko się im przysłuchuję.
Wow. Jest tu naprawdę dużo ludzi. Są ściśnięci jak sardynki i ruszają się zbyt energicznie jak na trzeźwych ludzi. Klub znajduje się na wysokim piętrze
skąd mam widok na oszałamiającą Barcelonę nocą. Uśmiecham się do siebie i
podziwiam widok. Niskie i przeważnie stare budownictwo wytwarza piękne ciepłe
światła. Kolorowe błyski z ulic, ruchome reflektory z innych klubów i jeżdżące
samochody. To wszystko tętni życiem po mimo, że dochodzi 23. Podążam za moimi
towarzyszami i siadam obok nich na jednej z kanap.
-Co wam
zamówić? –przekrzykuje muzykę Taylor.
-Mojito na
początek –odkrzykuje Lola. Oczy błyszczą jej z radości. Cieszę się z jej
szczęścia. Niall wstaje i idzie za blondynką do baru, twierdzi, że musi się
jeszcze zastanowić co chce ale dobrze wiem, że chce z nią pobyć sam na sam. To
niezła laska, przyznaję. Zatrzymują się przy barze naprzeciwko nas i zagadują
barmana. Przygotowuje drinki uśmiechając się co jakiś czas do Taylor. Co za kobieta, ma jakąś
magię uwodzenia. Wszędzie są ludzie, tańczą, skaczą, siedzą na kanapach
rozmieszczonych po różnych kontach sali. Jest tu kilka kul dyskotekowcych, a na
końcu przy ścianie miejsce dla DJ’ów. Facet w słuchawkach dygocze w rytm popowej
zremiksowanej piosenki. Patrzę w stronę baru i widzę Taylor niosącą dwa mojito.
Jedno daje mi, a drugie Loli. Za nią podąża Niall z wysokimi trójkątnymi kieliszkami
z jaskrawą cieczą. Stawia go sobie i Taylor. Patrzę przerażona na mojego
drinka. Lola zerka na mnie pocieszającym wzrokiem. Przystawiam słomkę do ust
udając, że piję ale sam zapach mnie odstrasza. Kiedy blondyna nie parzy przelewam
trochę do szklanki Loli, która nie ma nic przeciwko. Parkiet chwilowo się
opróżnia. Patrzę na skaczących, nietrzeźwych ludzi. Nagle na parkiecie pojawia
się strasznie pijany brunet. Jego długie dębowe włosy upięte są w koczka z tyłu
głowy. Ma czerwoną twarz i oczy jak szparki. Wpada na parkiet przewracając się
po pierwszym ruchu. Ludzie odsuwają się robiąc wokół niego okrąg. Pijany
chłopak podnosi się z parkietu i zaczyna się kręcić wokół własnej osi. Na jego
twarzy maluje się głupkowaty uśmieszek. Krzyczy coś sam do siebie. Jego biała
koszula jest do połowy rozpięta tak, że widzę jego idealnie zarysowaną klatkę
piersiową. Spodnie trochę mu spadają ukazując gumkę od bokserek. Pod tymi
obcisłymi dżinsami widzę pięknie wyrzeźbione pośladki. Patrzę na niego z
podziwem jak i obrzydzeniem. Robi z siebie totalnego błazna. Jak można się tak
upić. Chłopak ponownie się przewraca. Tym razem ląduje w pozycji na pieska i
kręci przy tym tyłkiem. Boże! Pochyla głowę
dół, a jego muskularne ciało drętwieje po czym zaczyna wymiotować.
Ludzie krzyczą coś i odsuwają się od tego biednego, a może nie biednego chłopaka.
Patrzę na reakcję moich znajomych. Ledwo spoglądam na Taylor, a ta zrywa
się jak burza i biegnie do zarzyganego przystojniaka. Co jest kurwa? Przenoszę
wzrok na Nialla. Zakrywa dłonią usta i wytrzeszcza oczy, Lola ma jak zwykle obojętną twarz. Co innego jej oczy. Widzę w nich ból. Współczucie. Czy oni go wszyscy znają? Taylor odwraca się do nas
klęcząc przy długowłosym brunecie. Jej twarz jest zapłakana, przywołuje gestem dłoni Nialla. Ten wstaje szybko z kanapy i podbiega do niej. Blondyn łapie go pod
ramię, a dziewczyna podnosi przytrzymując w pasie. Nieudolne próby wyniesienia
bruneta przyciągają dwóch grubych ochroniarzy. Odsuwają rękami Taylor i Nialla
po czym schylają się i biorą chłopaka za ramiona. Idą do wyjścia. Wydaje się, że
brunet kompletnie nie kontaktuje ze światem. Taylor wściekła ale jednocześnie
zmartwiona idzie do stolika i krzyczy, że musimy iść. Wstajemy więc i biegniemy
za nią mijając oszołomionych ludzi. Nie rozumiem co ich tak dziwi. Pić może to
i rzygać. Aktualnie sala nie pachnie zbyt apetycznie ale cóż, tak bywa. Ciepłe
hiszpańskie powietrze uderza mnie w twarz gdy mijam próg. Szukam wzrokiem
Taylor.
-Harry, do
cholery, wstań! –krzyczy Taylor szarpiąc chłopaka, który wydaje się być
nieprzytomny. To jest Harry!? O Mój Boże. Drętwieję.
------------------------------
Dziękuję każdemu kto przeczytał, i będę bardzo wdzięczna jak zostawicie komentarz :)
------------------------------
Dziękuję każdemu kto przeczytał, i będę bardzo wdzięczna jak zostawicie komentarz :)
PROLOG
-Ja nie ufam ludziom takim jak ty –uderza pięścią w blat kuchenny i zaciska usta w wąską kreskę. Jest oblany wyrazistym rumieńcem, a jego oczy błyszczą się jakby był w kresu wytrzymałości.
-To komu ufasz? –patrzę na niego łagodnie, a nawet lekko się uśmiecham. Jestem zmęczona jego humorkami. Harry Nie odpowiada. Dyszy ciężko wlepiając wzrok w podłogę. Kiwam głową. –No właśnie. Nikomu.- Obracam się na pięcie i wychodzę z kuchni. Kiedy tylko znikam za progiem wybucham płaczem. Zamykam się w pokoju i opieram plecami o drzwi.
-Nigdy nie uda ci się mnie poznać, Hailee. Trzymaj się ode mnie z daleka –mówi do zamkniętych drzwi mojej sypialni. Jego głos jest przez to dość stłumiony.
-Dlaczego? –odzywam się mimowolnie głosem, który w połowie słowa się załamuje. Czy wie, że płaczę?
Nastaje cisza ale wiem, że wciąż stoi przy moich drzwiach.
-To by cię zniszczyło –odpowiada po chwili niskim głosem, a kroki które powoli cichną znaczą, że już odchodzi. Zasłaniam twarz dłońmi i zaciskam zęby.
-Już mnie zniszczyło –szepczę sama do siebie.
***
Jestem zbyt słaba. Zbyt grzeczna. Harry nie jest dla mnie. Jego osobowość to olbrzymia fala, a moja to skałka, którą on cały czas taranuje. Kiedy on trzyma w ustach skręta, ja jem lizaka, kiedy ja płaczę on się śmieje, kiedy on robi sobie kolejny tatuaż, ja rysuję serduszka długopisem na nadgarstku. Jesteśmy zbyt różni, a mimo to coś mnie przyciąga. On jest magnesem, ja bezwładnym kawałkiem metalu.
Jestem taka krucha, delikatna, grzeczna i niedoświadczona. Czy jestem gotowa na ryzyko jakim jest ten toksyczny chłopak? Jego świat może mnie zniszczyć. Po co się w to pakować skoro Harry nigdy nie kocha? Moja nadzieja, że może jednak coś w nim pęknie i się zmieni jest zbyt silna abym się poddała. Ja go pragnę poznać. Nie wiem tylko czy pragnę z miłości czy z czystej ciekawości.
Dziękuję za każdą wizytę na moim blogu i jeśli wam się podoba proszę zostawcie komentarz :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)